3
kwi
2024
36

NIEBIESKOOKI SAMURAJ

NIEBIESKOOKI SAMURAJ (Blue eye Samurai) Kreatorzy: Michael Green i Amber Noizumi, USA, 2023, Produkcja Netflix 

Dawno, żadną produkcją TV nie byłam zachwycona tak bardzo – od samego początku do końca – jak NIEBIESKOOKIM SAMURAJEM! O czym donoszę z okrzykiem Banzai na ustach! (tak brzmi japońskie słowo wyrażające pełny zachwyt, uznanie i radość). Niech Was nie zmyli ten niewinny tytuł. Niebieskooki Samuraj  to doskonale zrealizowany i bajeczny wręcz w oglądaniu pełnokrwisty serial animowany dla całkowicie dorosłych widzów!

Niebieskookiego Samuraja ‘wyczaiłam’ przez przypadek, bo Netflix, którego algorytmów nie pojęłam do tej pory (to jest ich produkcja oryginalna) w Polsce go nie promował. Tytuł nie wzbudził u mnie żadnych skojarzeń z „kinem dla widza dorosłego”, a ma najwyższy rating w amerykańskiej klasyfikacji: przemoc, seks, wulgarny język. Gdybym nie odpaliła zwiastuna, zachęcona piękną animacyjną kreską – najpewniej bym Niebieskookiego Samuraja nie obejrzała, stereotypowo sądząc, że jest to produkcja dla dzieci lub co najwyżej nastolatków. A na pewno nie dla mnie. A tymczasem okazał się to być strzał w dziesiątkę. A nawet więcej – total sztos! W dodatku nie tylko że nie dla dzieci, ale bardzo, ale to bardzo dla dorosłych. Krew leje się w tej produkcji wiadrami, a i seksu jest w niej całkiem sporo. I choć jest to opowieść bardzo brutalna, czego w kinie fabularnym nie znoszę zbyt dobrze – dzięki temu, że jest to animacja – łatwiej jest potraktować ją jako konwencję, gatunkowe obligo, które nie obciąża nazbyt co wrażliwszych widzów…

*    *   *

Niebieskooki Samuraj to absolutnie prześwietny, narracyjnie dopieszczony w najmniejszych detalach, a estetycznie (co w przypadku animacji ma kluczowe znaczenie!) wręcz bajeczny –ośmiodocinkowy serial animowany – w którym już odcinek pilotowy mnie zassał, a fabuła i intryga w kolejnych wciągała i emocjonowała coraz bardziej. Co najmniej trzy z ośmiu odcinków – jeżeli chodzi o budowanie napięcia – skonstruowane są na poziomie dorównującym najlepszym sensacyjnym produkcjom fabularnym! Ponadto Niebieskooki Samuraj to rzecz inteligentna, z doskonałymi dialogami, która w bardzo ciekawy sposób, niejako en passant i w tle całkowicie fikcyjnej opowieści  przemyca wiedzę na temat historii Japonii jako kraju o wielkiej i starej cywilizacji i unikalnym kulturowym dziedzictwie. 

Ostatni rok obfitował w wiele świetnych produkcji animowanych, autorstwa bardzo uznanych twórców, którym przyznano najbardziej prestiżowe nagrody. „Chłopiec i czapla” otrzymał Złoty Glob, Bafta i Oscara, a „Pies i robot” nagrodę na MFFA w Annecy oraz Europejską Nagrodę Filmową. 

Absolutnie fenomenalną jakość Niebieskooki Samuraj zawdzięcza nie byle komu. Michael Green i Amber Noizumi – jego kreatorzy – to małżeństwo, w którym on to bardzo uznany amerykański producent i scenarzysta (nagrodzony Oscarem za najlepszy scenariusz adaptowany do filmu „Logan Wolverine”, ona zaś ma japońskie korzenie i jest autorką jednego z najbardziej popularnych w Hollywood podcastów (w których rozmawia z ludźmi z branży filmowej).

Niebieskooki Samuraj – może się pochwalić aż sześcioma statuetkami Annie (scenariusz, montaż, efekty wizualne, projektowanie postaci, scenografia i dla najlepszego programu TV dla dojrzałych odbiorców). Jest to nagroda filmowa, niezwykle cenna dla produkcji animowanych, przyznawana przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Filmu Animowanego projektom animowanymi i ich twórcom od 1972 roku. Rzadko się zgadzam w pełni z werdyktami gremiów oceniających prace filmowców – ale w tym przypadku zgadzam się w stu procentach! Błękitnooki Samuraj to jest brylantowa robota! Pisanie peanów na jego temat jest dla mnie osobiście tym przyjemniejsze, że produkcja ta wznosi się na absolutne wyżyny w kategorii, na której punkcie mam fisia – czyli w budowaniu psychologii postaci – w tym przypadku rysunkowych. Cały cymes tego serialu polega moim zdaniem na tym, że będąc animacją jest narracyjnie poprowadzony tak świetnie, że sprawdziłby się 1 do 1 jako doskonała fabuła aktorska. Chapeau bas!

Kreatorzy Niebieskookiego Samuraja w genialny sposób transponują inspiracje czerpane z klasyków kinematografii japońskiej poświęconej kulturze Samurajów, z „Siedmioma samurajami” Akiro Kurosawa, czy „Krwawą Panią Śniegu” Toshiya Fujita na czele. A że jest to dzieło bądź co bądź amerykańskie – to na swój sposób nie stroni także od długoletniej już fascynacji twórców amerykańskich kinem japońskim. „Kill Bill” Quentina Tarantino z pewnością niejednemu z Was przyjdzie do głowy, jeżeli zdecydujcie się Niebieskookiego Samuraja obejrzeć. Najistotniejszy jednak w tym wszystkim jest fakt, że choć produkcja ta składa hołd innym, z innych czerpie, czy się mniej lub bardziej luźno nimi inspiruje – pozostaje jako dzieło – bytem autonomicznym, wprawiającym w zachwyt świeżym spojrzeniem i odwagą twórczą. Serial Niebieskooki Samuraj jest tak samo brawurowy jak jego główna tytułowa postać – idzie śmiało do celu i jeńców nie bierze… 

*   *   *

Jest XVII wiek, w Japonii zwany także okresem Edo – trwającym w tym kraju od 1603 do 1868 roku, w którym to czasie rzeczywistą władzę sprawowali sioguni z rodu Tokugawa. Do rodu Tokugawa należało około jednej czwartej obszaru Japonii. Jego przedstawiciele, jako sioguni, sprawowali rządy w państwie przez 250 lat. W pierwszej kolejności ograniczyli rządy cesarza, którego rola sprowadzona została do funkcji ceremonialnych. Był to okres względnego spokoju militarnego, a przede wszystkim wielkiego wzrostu gospodarczego Japonii. Rozwijały się handel i rzemiosło i rozbudowywały miasta. W połowie XVII wieku Osaka i Kioto liczyły już po pół miliona mieszkańców (dla porównania – w tym samym czasie Londyn liczył jedynie 200 tysięcy mieszkańców). Możnowładcom nie wolno było utrzymywać własnych oddziałów samurajów ponad określoną ich liczbę, która stale malała z racji na to, że Japonia nie toczyła wtedy wojen, a samurajom nie wolno było się zajmować niczym innym poza wojowaniem. Równocześnie, aby uchronić kraj przed wpływami zewnętrznymi, w tym głównie przed szerzeniem się chrześcijaństwa, w 1639 r. zamknięte zostały granice zarówno dla ludzi, jak i towarów. Ponadto – co dla historii przedstawionej w Niebieskookim Samuraju jest kluczowe – w kraju kwitnącej wiśni tamtych czasów biały człowiek nie miał prawa funkcjonować w społeczeństwie, a mieszane pochodzenie etniczne było traktowane jako swego rodzaju wynaturzenie, abominacja…  

Główną postacią Niebieskookiego Samuraja jest Mizu (tak, ma niebieskie oczy)… i nic więcej nie powiem – żeby nie spoilerować – bo zepsuje Wam to przyjemność z oglądania tego prześwietnego serialu i kilku narracyjnych niespodzianek dotyczących trzonu fabuły! Mogę tylko napisać, że owszem – zgodnie z prawidłami gatunku kina samurajów – główna oś narracji dotyczyć będzie realizacji planu dawno temu poprzysiężonej zemsty i konsekwentnym podążaniu ścieżką jej realizacji. Ale nie tylko… Niebieskooki Samuraj niezwykle zgrabnie prowadzi wątki kilku drugoplanowych postaci – dla losów Mizu kluczowych. Jest w nim zatem miejsce na wszelkie możliwe relacje: przyjaźń, rywalizację, oddanie i przywiązanie ucznia do mistrza, jak też i fascynacje erotyczne, pożądanie i miłość. No i rzecz jasna na wiele przygód, z jeszcze większą liczbą walk w tle. 

Ale to wszystko i tak nie miałoby aż takiego znaczenia i nie robiło aż takiego wrażenia, gdyby nie przyjęty styl animacji – unikalny rodzaj kreski, trochę w konwencji mangi, ale mniej od niej uładzony, a bardziej surowy  – który jest niezwykle żywy, malarski a jednocześnie mocno realistyczny. Nie wiem na czym to konkretnie polega, ale najważniejsze, że działa – stylistyka rysunku zastosowana w Niebieskookim Samuraju jest świetna i doskonale się w przypadku tej opowieści sprawdza, zwłaszcza w scenach gdzie trzeba było opracować choreografię ruchu dla poszczególnych scen walki. Ten często „krwawy balet” to popis kunsztu montażystów, zresztą zarówno ta, jak i wszystkie inne przyznane temu serialowi nagrody w poszczególnych kategoriach mnie zupełnie nie dziwią. W biznesie filmowym mawia się na taki poziom roboty, że jest „bezszwowy” – i jest to najwyższy komplement jaki można otrzymać patrząc na to od strony techniczno-realizacyjnej. W przypadku tej produkcji – jest oczywiste, że o jej jakości przesądza zespół pierwszoligowych fachowców, takich jak na przykład Jane Wu („Mulan”), czy Earl A. Hibbert („Strażnicy Galaktyki”). Muzycznie też jest więcej niż świetnie, ścieżkę dźwiękową skomponowała wielokrotnie nagradzana Amie Doherty („Odpowiednik”).

Rzadko mi się zdarza tak pisać, nawet przy doskonałych serialach fabularnych, w dodatku świetnie obsadzonych i  już bardziej zachęcić Was do Niebieskookiego Samuraja nie mogę – było mi autentycznie smutno, że tak szybko mi minął pierwszy sezon bo trzasnęłabym drugi gdyby był dostępny (jest zamówiony, potwierdzone!) w bingewaching od razu. 

Nie ma za co! 😇

 

You may also like

UZNANY ZA NIEWINNEGO
STANLEY TUCCI: W POSZUKIWANIU WŁOSKICH SMAKÓW
DYPLOMATKA
EUFORIA

Leave a Reply