23
kw.
2015
142

BLISKOŚĆ – SEZON PIERWSZY

BLISKOŚĆ (Togetherness). Pomysłodawcy: Jay Duplass, Mark Duplass, Steve Zissis. Wyk. Mark Duplass, Melanie Lynskey, Amanda Peet, Steve Zissis, USA, 2015, HBO Max

togetherness

Bliskość – to kolejna produkcja, z grupy tych, na które porwałam się z myślą: “trzeba sprawdzić”. Choć gatunek – komedia, jeśli idzie o seriale – to nie jest to, co lubię najbardziej.

Jednak Bliskość okazała się być nad podziw udaną: dowcip jest na poziomie, a to dla mnie w tym przypadku – kluczowy element. Rzeczy napisane z prostackim dowcipasem w tle, nie mają u mnie żadnych szans już na starcie. To sprawnie zrealizowana, dobrze zagrana, a przede wszystkim inteligentna komedia.

Z osobą Marka Duplass zetknęłam się po raz pierwszy jakiś rok temu, przy okazji oglądania “Czworo do pary”. Partnerujący w tym obrazie świetnej –  jak zawsze – Elisabeth Moss, przykuł moją uwagę intensywnością wyrazu. A, że film ten, z grupy tzw. “Indie movies” – moim zdaniem był bardzo udany – Duplass zapadł mi w pamięć.

W Bliskości – Mark Duplass nie tylko gra główną role, ale także – razem ze swoim bratem Jayem jest pomysłodawcą i współproducentem. Bracia – jak się okazuje są  znani w Ameryce –  z niszowych filmów („Safety not guaranteed” i „The puffy chair”) nagradzanych: The Independent Spirit Awards i na Festiwalu w Sundance. Cieszy mnie to, bo dowodzi jedynie tego, że HBO wciąż wysoko trzyma gardę i wspiera ludzi, którzy mają dobre pomysły, są twórczy i interesuje ich robienie rzeczy z półki, którą nazywam “komercją na dobrym poziomie”.

Bliskość jest serialem poświęconym tematyce uniwersalnej kulturowo. Temu czemuś, co jest obecnie przedmiotem dyskursu zarówno psychologów, socjologów, jak i terapeutów. Sprawia rosnący problem społeczny, a najbardziej widoczne jest w pewnym pokoleniu.

Z “bliskością” jest bowiem tak, że każdy o niej marzy, a mało kto potrafi ją podtrzymywać, zwłaszcza w stałych i długoletnich związkach. To taki “byt”, który jest, by za chwilę zniknąć i trudno uchwycić ten moment, kiedy “wyślizguje się” z naszych najważniejszych relacji, z domowych pieleszy, rozmów i seksu. Po prostu, nagle, okazuje sie, że stanowi problem. I często nie wiadomo nawet dobrze, ani jak go nazwać, a już najbardziej, co z tym fantem zrobić.

Clue fabuły pierwszego sezonu Bliskości zasadza się na opowieści o małżeństwie Breta i Michelle Piersonów (Mark Duplass i Melanie Lynskey) – parze około 40to latków, z dwojgiem małych dzieci. Parze “zwykłych ludzi”: ani oni piękni, ani bogaci, ani ich życie jakoś wybitnie ciekawe nie jest.

Uniwersalność ich historii jest zawsze tym, co mnie do przemyślanej scenopisarskiej roboty zjednuje – bo choć u mnie, za warszawskim oknem przez pół roku “I’m lookin California, but feelin Minnesota” i palmy nie rosną – to Piersonowie – wraz ze swoją – zwykłością – mieszkający w Los Angeles – mogliby żyć gdziekolwiek, na przykład – w Polsce.

Bliskość to nie żaden wybitny serial, żaden „przełom” ani narracyjny, ani aktorski, ani realizacyjny. Ale – kawałek bardzo porządnej rozrywki. Takiej, którą z przyjemnością się ogląda, nawet będąc skonanym po całym dniu pracy. A jednocześnie na tyle inteligentny, aby widzom, którzy potrzebują się przy nim zrelaksować, ale mają jednak potrzeby intelektualne i są zdolni do refleksji – nie uwłaczał mizerną jakością.

Piersonowie są ze sobą już ładnych parę lat. Niby wszystko między nimi jest ok – ale to „ok” jest w stanie “względnej równowagi”. Pewnego dnia do Bretta dzwoni najlepszy przyjaciel: Alex (Steve Zissis), który potrzebuje pomocy – jako bezrobotny aktor, żyjący jedynie z dorywczych chałtur – musi się wyprowadzić z wynajmowanego lokum i prosi kumpla o możliwość nocowania na kanapie w salonie. Traf chce, że w tym samym niemalże czasie, siostra Michelle: Tina (Amanda Peet) również “zwala się” im na głowę. Jej powody są natury prywatnej. Rzucił ją facet, więc postanawia “zacząć wszystko od nowa”.

Ten prosty zabieg scenariuszowy w ośmiu półgodzinnych odcinkach został sprawnie rozpisany na historie stare jak świat – a jednak – dzięki wnikliwej obserwacji ludzkiej natury, grze aktorskiej, wiarygodnym i zabawnym dialogom – ogląda się je po prostu bardzo dobrze.

Każdy z bohaterów: Brett, Michelle, Steve i Tina to ludzie, z którymi łatwo możemy się identyfikować – są bowiem BLISCY – nam widzom. Ich problemy i frustracje były, są lub mogą być naszymi własnymi. Każde z nich, nieco inaczej definiuje potrzebę bliskości z ważnymi dla siebie ludźmi, ma wobec niej inne oczekiwania, nadzieje, marzenia i fantazje. Ale wszystkich łączy to, że borykają sie z niespełnieniem w odczuwaniu, odbieraniu i przekazywaniu emocji z nią związanych. I na swój sposób zarówno cierpią, jak i próbują sobie z tym poradzić.

Ps. To, że głowny bohater pracuje w biznesie filmowym (jest dźwiękowcem) – niewątpliwie jest dodatkowym smaczkiem narracyjnym Bliskości. Mnie osobiście dużo frajdy sprawiało oglądanie jego zawodowych perypetii, w których prześmiewa się z branży – portretując ją jako tę, w której pełno narcystycznych dupków i aroganckich bufonów, o nie zawsze dużym talencie – ale za to – zazwyczaj – olbrzymim ego.

Intuicja mi podpowiada, że bracia Duplass (rocznik: 1973 i 1976) – których kariera dopiero zaczyna się rozpędzać – dobrze wiedzą, o czym mówią.

You may also like

EUFORIA
MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ
SZPIEG WŚRÓD PRZYJACIÓŁ
ROZMOWY Z PRZYJACIÓŁMI

Skomentuj