BOLERO RAVELA – czyli o pociechach z wielkiej sztuki
Muzyka wpływa na uszlachetnienie obyczajów
Arystoteles
Ostatni czas nie należy do łatwych… I choć miałam zamiar pisać na inny temat – moje myśli i uczucia poprowadziły mnie właśnie w tę stronę – do BOLERA RAVEL’A.
Bo – piękno sztuki, artyzm, maestria, ludzka kreatywność – podnosi mnie na duchu, jest antidotum na przygnębienie. Daje otuchę i pozwala skierować myśli ku jasnym obrazom tego, czym jest człowieczeństwo. Ku wielkości, nie małości.
Jest to utwór dla mnie emocjonalnie szczególnie ważny. Pamiętam, że kiedy go usłyszałam po raz pierwszy, w swoim rodzinnym domu – wzbudził we mnie bardzo silne, acz niemożliwe do nazwania emocje. Jako dzieciak nie byłam w stanie ich ogarnąć. Ani wypowiedzieć. Tak było zresztą za każdym razem, kiedy wybrzmiewał z głośników.
A ponieważ wiedziałam, że jest to jeden z ukochanych utwór muzycznych mojego ojca, spróbowałam zatem od niego wydobyć informacje, czemu tak jest. Prosta dziecięca arytmetyka prowadziła mnie do równania, w którym odpowiedzi należało szukać u kogoś, kto z racji wieku powinien ją znać.
Jednak, okazało się, że choć odpowiedz otrzymałam – dalej nie byłam “mądrzejsza” ani na jotę.
– tato, a czemu często mówisz, że ta muzyka jest wielka?
– bo jest to moim zdaniem jeden z najwspanialszy utworów muzycznych, jaki kiedykolwiek powstał
– ale, dlaczego? – drążyłam.
– nie umiem ci tego teraz wytłumaczyć. Kiedyś, mam nadzieję to zrozumiesz. Jak będziesz starsza
– ale dlaczego? – ponowiłam z uporem
Ojciec się naprężył. Dalej nic nie rozumiałam, ale w i e d z i a ł a m, że powie coś istotnego
– to jest utwór, który jest dla (tu sie zawahał)… dorosłych…, po czym – jak gdyby wiedziony instynktem ojcowskim, intuicją, koniecznością podjęcia próby wytłumaczenia mi czegoś, czego nie byłam w stanie pojąć w tym wieku, a co on doskonale wiedział, ale rozumiał także, że powinien, że musi jednak spróbować mi coś przekazać, że nie powinien się opędzać od tego pytania, dodał:
– bo w tym utworze zawiera się umiłowanie życia. A przede wszystkim jest właśnie o tym czego nie można zrozumieć, ani opowiedzieć. To się jedynie czuje. Na tym polega jego geniusz.
Skapitulowałam.
I kiedyś to do mnie wróciło. Nie pamiętam gdzie, ani jak. Ale pamiętam to wspomnienie, które wyskoczyło z mej pamięci. Tamtą rozmowę, słowa ojca, jakże wtedy niepojmowalne. I swoje własne myśli i emocje. Że jest dokładnie tak, jak mi powiedział. Że bolero Ravela jest utworem, który metaforyzuje wszystko, co nas dotyczy – jednostkowo i zbiorowo. Że to nie tylko wybitna muzyczna kompozycja. To udźwiękowiona metafora życia jako cyklu. W którym najpiękniejsze jest to, że można sie w nim zatracić, odczuwać je całym sobą. Być jego roznamiętnionym pasjonatem.
Tak się złożyło, że Maurice Ravel (1875 – 1937) francuski kompozytor, pianista i dyrygent – nazywany największym “muzycznym impresjonistą” lat 20tych i 30tych zeszłego stulecia – stał się dla kolejnej wybitnej postaci z kalejdoskopu niezapomnianych artystów francuskich: tancerza, choreografa oraz reżysera operowego- Maurice’a Béjart’a (1927 – 2007) wielką inspiracją. Jego układ taneczny do bolera Ravela był wykonywany przez najwspanialszych tancerzy i baletmistrzów świata, z Mają Plisetskają (1925 – 2015) –“prima ballerina asolutta” Teatru Bolszoj na czele.
Zespolenie muzyki Ravela z tańcem (bolero zresztą było skomponowane w roku 1928 z myślą o balecie, na zamówienie tancerki Idy Rubinstein) jest dla mnie nieskończenie wspaniałą unią pomiędzy tymi dwoma rodzajami ekspresji ludzkiego kunsztu.
Wielkim Pięknem. Które ludzi jednoczy.
Na okoliczność tego tekstu wybrałam dwie ilustracje: filmową – w Tych i innych Claude’a Lelouch’a (1980) oraz sportową: zwycięzców Zimowej Olimpiady w Sarajewie, w łyżwiarstwie figurowym na lodzie, w roku 1984.