28
lut
2024
20

CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU (Sometimes I Think About Dying), Reż. Rachel Lambert, Scen. Stefanie Abel Horowitz, Kevin Armento, Katy Wright-Mead, Obsada: Daisy Ridley, Dave Merheje, Marcia DeBonis, Parvesh Cheena, USA, 2023

Pod intrygującym tytułem CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU kryje się ciepła, czuła i subtelna opowieść o pokonywaniu barier i ograniczeń w kontaktach z innymi. Czasem myślę o umieraniu ujęło mnie swoim niespiesznym rytmem, poetyckim klimatem wizualnym, subtelnym humorem, a przede wszystkim doskonałą grą aktorską Daisy Ridley w roli głównej.

Nie będę owijać w bawełnę – do obejrzenia filmu Czasem myślę o umieraniu skłonił mnie jego tytuł. Pomyślałam sobie do razu, że albo oznacza to, iż reżyserka ma bardzo przekorne i czarne poczucie humoru (wszak żyjemy w świecie, w którym nikt nie chce myśleć o umieraniu), albo jest twórczynią, która nie boi się podejmować trudnych czy tabuizowanych tematów. Finalnie – okazało się, że ani jedno ani drugie, a raczej delikatna i empatyczna próba spojrzenia na problem, który dotyka wielu ludzi, jakim jest brak łatwości w inicjowaniu kontaktów z innymi i niemożność pokonania barier i ograniczeń z tym związanych.  

Czasem myślę  o umieraniu reprezentuje w stu procentach tzw. kino artystyczne. Dla tych, którzy od kina potrzebują rozrywki z przytupem – filmy takie jak ten stanowią  niemalże automatycznie synonim „kina o niczym”. Ja, kino patrzące z uwagą i czułością na tzw. zwykłych ludzi, mijanych przez nas co dnia bez żadnej refleksji i uwagi na ulicy – lubię więcej niż bardzo. Bo kino czasami pełni rolę celuloidowego przyjaciela, który poklepie po ramieniu, pogłaszcze, przytuli i powie: nie jesteś sam na świecie… zobacz – ktoś jeszcze ma podobnie jak ty…

Film Czasem myślę o umieraniu był pokazywany na wielu festiwalach dedykowanych kinu artystycznemu i autorskiemu, w tym na festiwalu Sundance, gdzie ubiegał się o nagrodę główną. Rachel Lambert – jego reżyserka jest także scenarzystką i aktorką. Studiowała na Uniwersytecie Bostońskim oraz w London Academy of Music and Dramatic Art. Doświadczenie zbierała, pracując w londyńskich teatrach. Czasem myślę o umieraniu – to jej pomysł na rozwinięcie tematu, zainspirowanego przez wielokrotnie nagradzany film krótkometrażowy Stefanie Abel Horowitz, który z kolei powstał z inspiracji sztuką „Killers” autorstwa Kevina Armento.

*    *    *

Fran (w tej roli prześwietna Daisy Ridley znana z roli Rey w „Gwiezdnych wojnach”) mieszka w małej, rybackiej mieścinie położonej nad oceanem, blisko granicy z Kanadą, jak wynika z dialogów  – najbliższe duże miasto to Seattle. Fran jest młoda, ładna i bystra. Pracuje w dziale zamówień w pewnej małej, prywatnej firmie i jak sama stwierdza w pewnym momencie, najbardziej w sobie ceni to, że jest dobra w arkuszach kalkulacyjnych Excela.  

Jeżeli w tym miejscu ziewnęliście szeroko i powiedzieliście sobie „no, nie!” – to pochopnie. Fran to taka bohaterka filmowa, której trzeba dać szansę. Tylko pozornie jest nijaka, nudna i przewidywalna do szpiku kości. Bo przecież nikt nie wie o czym myśli Fran, może nie non stop, ale na tyle często aby móc uznać, że wykracza to poza normę. Z daleka, dla postronnych obserwatorów bohaterka może wyglądać jak ktoś skupiony czy też zamyślony. Na tyle że człowiek automatycznie uważa, że jeżeli nie musi, to nie powinien Fran przeszkadzać. Kiedyś ten stan określano poetycko „zatopienie w myślach”… Tylko że Fran nie myśli o nowej sukience, randce z chłopakiem, nie rozmyśla nad kondycją ludzkości, ani nie frasuje się rodzinnymi kłopotami. Fran skupiona jest na wyobrażaniu sobie przeróżnych rodzajów własnej śmierci…

W tym miejscu chcę Was wybić z kolejnego stereotypowego toku myślenia. Czasami myślę o umieraniu nie jest filmem poświęconym śmierci, ani filmem ciężkim. Wbrew swemu tytułowi – jak się okazuje – jest obrazem pełnym życia, miejscami wręcz zabawnym. Fantazje bohaterki, w których umiera – a to samotnie na polanie w lesie, a to uduszona przez węża boa nie są bowiem symptomem jej depresji czy też wizualizacją myśli samobójczych. Fran jest zwyczajnie chorobliwie nieśmiała i ma poważne trudności w kontaktach społecznych. To nie jest tak, że ludzie jej nie lubią, bo nie mają za co. Problem w tym, że nie mają także jej za co lubić.

Reżyserka maluje jej portret subtelną barwą, a Daisy Ridley potrafi doskonale oddać zarówno nieprzystosowanie i nieporadność swej bohaterki, jak i uwypuklić konsekwencje takiej konstrukcji psychicznej – która skazuje Fran na swego rodzaju „społeczną przezroczystość”, z którą ta młoda kobieta wydaje się być całkowicie pogodzona. A ponieważ sprawia wrażenie kogoś, komu na opinii innych (choćby koleżanek i kolegów z pracy) nie zależy – jej życie jest zapętlone niczym zdarta płyta w tych samych rytuałach i powtarzalnych czynnościach. 

Czasem myślę o umieraniu bardzo wiarygodnie portretuje jeden z często stosowanych przez ludzi mechanizmów obronnych jakim jest fiksacja (kurczowe trzymanie się wyuczonych przez siebie zachowań, które nie dopuszczają do głosu innych myśli lub działań, rutynowe, mechaniczne działania chronią przed frustracją oraz lękiem przed nieznanym). W przypadku Fran mają one nieco bardziej nietuzinkowy charakter, niż u większości ludzi. Dziewczyna jest zafiksowana na obmyślaniu czy też wyobrażaniu sobie najróżniejszych wersji swojej śmierci.

Pewnego dnia, na miejsce koleżanki, która poszła na emeryturę w jej biurze zatrudniony zostaje niejaki Robert (Dave Merheje), któremu Fran wpada w oko już przy pierwszym spotkaniu. Robert w przeciwieństwie do niej jest towarzyski, gadatliwy, zainteresowany poznawaniem nowych ludzi i miejsc. Ponieważ jest nowy w pracy i nie zna dziewczyny, a także jej chorobliwej nieśmiałości i zerowej inicjatywy w podejmowaniu kontaktów  – bezpardonowo zaczyna z nią flirtować. Dziewczyna zaś przyzwyczajona do tego, że nikt nigdy się nią nie interesuje – po raz pierwszy zaczyna odczuwać jakiś rodzaj ekscytacji tym, że niezrażony jej postawą Robert chce się z nią umówić. I tak, zgodnie z zasadą „po nitce do kłębka” – gdy Fran zgodzi się pójść z Robertem na randkę, a potem pozna jeszcze inne osoby – odkryje, że wcale nie jest tak – jak myślała. Inni ludzie, tak odmienni od niej:  gadatliwi, ekstrawertywni, wydający się nie mieć żadnych trudności w kontaktach – też mają swoje dziwactwa, niemożności, nie radzą sobie w jakiś obszarach życia lub czują się w nich pogubieni. Ale przede wszystkim dzięki temu, że Fran pozwoli sobie na nowe doświadczenia, wyjdzie ze swojej strefy komfortu, powie głośno to, co myśli – zobaczy, że choć do tej pory uważała się za niewartą niczyjej uwagi – jest inaczej. 

*    *    *

Banał  i nuda życia codziennego to jeden z ulubionych lajtmotywów amerykańskiego kina autorskiego, z którego w zasadzie uczyniło osobny gatunek filmowy. Niejedna kariera filmowa ruszyła z kopyta po ciepło przyjętych, choćby w Sundance właśnie, filmach o chłopakach szarakach i dziewczynach z sąsiedztwa. Bo przecież „everyman” to kinematograficzne antidotum czy też przeciwwaga dla „superhero”. 

I dlatego Czasem myślę o umieraniu, pomimo optymistycznego zakończenia, które od pewnego momentu dość łatwo przewidzieć nie jest filmem rozczarowującym, a wręcz przeciwnie – bo postać Fran, a raczej sposób w jaki portretuje ją Rachel Lambert dodaje otuchy, przypominając nam wszystkim, że najczęściej nic nie jest takie, jakie się nam wydaje, nawet my sami w oczach innych nie wypadamy tak jak o tym sądzimy, ludzie są często lepsi i bardziej życzliwi niż im to przypisujemy, a wysiłek pokonywania swoich blokad psychicznych w kontaktach z nimi – przynosi owoce. 

Sami widzicie, że to bardzo optymistyczne zakończenie, zwłaszcza dla filmu zatytułowanego Czasem myślę o umieraniu! 😊

 

 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU na rynku polskim: Aurora Films

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART

Skomentuj