1
mar
2015
103

DWA DNI I JEDNA NOC

Dwa dni i jedna noc (Deux jours, une nuit). Reż. & Scen. Jean – Pierre Dardenne i Luc Dardenne. Wyk. Marion Cotillard, Fabrizio Rongione, Catherine Salée, Belgia/ Francja / Włochy, 2014

dwa_dni_poster

Zaiste fenomenalni są bracia Dardenne! Twórcy kameralnych, dojmująco prawdziwych i wzruszająco pięknych w swej ascetycznej prostocie obrazów takich jak: “Rosetta”, “Dziecko”, “Milczenie Lorny” czy “chłopiec na rowerze” – nieliczni posiadacze dwóch Złotych Palm, wygranych na festiwalu w Cannes. Od lat wierni sobie, swojej wizji świata, wyznawanym wartościom oraz twórczej drodze.

Czy można nie kochać, no dobrze, bez górnolotnych wyrażeń – nie cenić ich kina? Ja – przyznaję się – zarówno cenię, jak i kocham. Bo robią tzw. “małe – wielkie filmy” – a takich powstaje bardzo niewiele.

Bracia Dardenne od lat realizują kino minimalistyczne, które opowiada o zwykłych ludziach, często emigrantach. Nie znajdziemy w ich obrazach ani krztyny “filmowych tricków” ni w pracy kamery, ani w scenografii czy też w stosowanych środkach wyrazu. Ich filmom bliżej gatunkowo do dokumentu niż fabuły, zwłaszcza tej „rozbuchanej” w formie, do której coraz bardziej kino wysokobudżetowe nas przyzwyczaja.

Najczęściej swoje obrazy lokalizują w rodzinnym mieście Liege na północy Belgii. Mają przy tym niebywałą wręcz umiejętność – przedstawiając -“zwykłe” historie o “nic nie znaczących osobach” – skupiania niczym w soczewce, w zmaganiach swych bohaterów – kwestii ważnych i co bardzo istotne –  uniwersalnych.

Poruszają zazwyczaj tematykę egzystencji – takiej jaką ona jest, bez upiększeń i zbędnych metafor – jednocześnie w sposób wybitny (bo pozbawiony patosu) – drążąc tematy tak istotne jak: godność osobista, funkcjonowanie jednostki w obrębie systemu społeczno – politycznego, mechanizmy rządzące małymi społecznościami, oraz sens i znaczenie “ludzkiego istnienia” w kręgu, jaki stanowią.

Dwa dni i jedna noc okazały się być obrazem, który mnie kompletnie “rozwalił”. Beczałam na nim jak dziecko. Tym razem bowiem bracia Dardenne zadali pytanie, o to “ile warta jest ludzka solidarność”? I ich odpowiedź jest powalająca – to 1000 Euro!

Ich najnowszy obraz opowiada fragment z życia Sandry – mieszkanki niewielkiego miasta (w tej roli fenomenalna – nominowana do Oscara – Marion Cotillard). To zwykła kobieta, tak zwykła, że prawie że “niewidzialna”: mężatka, z dwojgiem dzieci, pracownica małej lokalnej firmy produkującej panele słoneczne. Mieszka “tak sobie” i życie też ma “takie sobie” – do bólu zwyczajne. Los jej nie rozpieszcza, ale radzi sobie jak umie najlepiej… Poznajemy ją w momencie, gdy będąc na zwolnieniu lekarskim – dowiaduje się, że właściciel firmy, w której ma etat – podczas zebrania kilkunastu pracowników, których zatrudnia – przeprowadził głosowanie. A jego clue zasadzało się na tym, że z powodu “cięć budżetowych” – demokratyczną większością głosów mieli do wyboru: albo Sandra zostanie w pracy po powrocie ze zwolnienia, albo pracodawca ją zwolni, a pozostali – którzy w fabryce pracują – otrzymają “dzięki temu” premię świąteczną w wysokości 1000 Euro…

Dwa dni i jedna noc skupia się w narracji na dokładnie tym właśnie (tytułowym czasie), w którym Sandra podejmuje wysiłek  – wspierana przez męża (Fabrizio Rongione) oraz przyjaciółkę także zatrudnioną w tej samej firmie – o to, by przekonać głosujących w piątek – by po weekendzie – zmienili zdanie i optowali za jej zostaniem. Ponowne głosowanie “wyprosiła” u właściciela fabryki – kiedy dowiedziała się, że miało miejsce.

Nie mogę w tym miejscu o tym nie wspomnieć – minimalistyczna gra Cotillard w roli kobiety, której życie wali się w gruzy, która wie, że walczy o “wszystko” – zachwyca! To jedna z jej najlepszych i najpiękniejszych ról, w której aktorce – ba! – gwieździe – francuskiej kinematografii udało się zawrzeć wszystko to, co trzeba – bez jednego przerysowania!

Sandra wie, że jeśli straci pracę, jedna pensja jej męża nie wystarczy na to co mają jako rodzina obecnie – grozi im eksmisja z mieszkania i nazywając to bez zbędnych eufemizmów – życie zmarginalizowane do zasiłków i bytowania na pograniczu tego, co nazywa sie “egzystencja społeczną”. A walczyć nie ma za bardzo siły. Jest umęczona “szarą, skrzeczącą rzeczywistością”, brakiem wiary w siebie, uczuciem upodlenia i pozbawienia godności… Ale – jednak – porywa sie na ten “bój”.

To, co jest jednak najistotniejsze w Dwóch dniach i jednej nocy to analiza ludzkich postaw i tego, jak będą głosować w “kolejnym podejściu”, koledzy z pracy głównej bohaterki: to, czym się kierują i co naprawdę oznacza dla nich to 1000 Euro premii…

I Bracia Dardenne – mówię to wprost – dotknęli w tym filmie sedna prawdy o człowieku, żyjącym dziś, teraz, w kapitalistycznej rzeczywistości zachodniego świata konsumpcji!

Dwa dni i jedna noc jest – powiem to jeszcze raz: wielkim – małym filmem! Najprostszymi środkami wyrazu, w minimalistycznych dialogach przedstawia „w pigułce” – na przykładzie jednostki – palący problem społeczno – polityczny. Punktuje i rozlicza: system, jego braki i słabości, zgubny wpływ prymatu „kasy” na ludzką mentalność. To, że w świecie, w którym żyjemy tak bardzo to, co ktoś  ”ma” jest istotniejsze niż to, dzięki czemu to może posiąść i że poczucie sprawiedliwości społecznej jest niemalże heroizmem…

Na szczęście pokazuje także, że jako jednostki – w tym systemie żyjące – posiadamy, mimo wszystko – wolność wyboru. To jedynie od nas zależy czy naszą suwerenną wolność osobistą, poczucie lojalności, a także solidarności ze wspólnotą – o ile czujemy się jej „częścią” – jesteśmy w stanie dać innym ześwinić, czy nie.

You may also like

KNEECAP
KONKLAWE
WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA
SUBSTANCJA

Leave a Reply