BĄDŹ PARYŻANKĄ, GDZIEKOLWIEK JESTEŚ
Bądź Paryżanką, gdziekolwiek jesteś. Anne Berest, Audrey Diwan, Caroline de Maigret, Sophie Mas. Wydawnictwo: MUZA SA, 2014
Tak się składa, że od urodzenia mieszkam w stolicy. A to oczywiście wystarcza w pewnej nomenklaturze by definiować się jako warszawiankę. Ale, byłabym obłudna gdybym nie przyznała, że jestem nią na jakiś dla mnie samej niezbyt pojęty i zrozumiały sposób. W skrócie mam na myśli fakt, że Warszawa jako aglomeracja, w moim odczuciu nie „wykształciła” pewnego odrębnego typu kobiecości, jakowegoś sekretnego kodu kobiet z niej się wywodzących, który jest dla niej charakterystyczny. A o tym mowa jeśli idzie o „koncept paryżanki”.
Z całą pewnością jednak mogę powiedzieć, że już w czasach gdy byłam dziewczynką, fascynował mnie ten rodzaj kobiet, który był i jest nadal z BYCIEM PARYŻANKĄ związany.
Nie umiem dokładnie sprecyzować dlaczego aspirowałam akurat do tego „modelu” i dlaczego wydawał mi się bardziej atrakcyjny od innych. Dziś myślę, że to wypadkowa wielu kwestii: obejrzanych filmów, przeczytanych książek, zachłyśnięć zdjęciami z magazynów mody oglądanych u ciotek bywałych stale “w świecie”. Zlepków fantazji i wyobrażeń o tym, czymże jest ten byt kobiecy tak wspaniały, a zupełnie u nas nieobecny – wychwytywany dziecka uchem z opowieści dorosłych, którzy choćby raz w mitycznym Paryżu byli. No i z francuskiego “Elle”, które memłałam lubieżnie (acz bezrozumnie, bo francuskiego zaczęłam się uczyć później), o ile było w stanie innym niż “rozszarpane na strzępy” w Empiku przy Nowym Świecie, gdzie tzw. zachodnie gazety były dostępne dla obywateli w latach 70tych w sekcji, zwanej “czytelnią” na Iszym piętrze.
Lata mijały. Kiedyś i ja pojechałam do Paryża po raz pierwszy, a było to dość dawno temu. Miałam nieco ponad dwadzieścia lat. Prawdziwe paryżanki skonfrontowane z dziecinnymi fantazjami nic a nic mnie nie rozczarowały. Wręcz przeciwnie, wgapiałam się w nie z niemym zachwytem. Wszystko w nich było jakieś takie niewymuszone, lekko nonszalanckie, szykowne, pociągające, a przede wszystkim autentyczne. Wtedy zdałam sobie po raz pierwszy też sprawę z tego, że za tym wszystkim, czym się zachwycam stoi swego rodzaju „ideologia” i poważniejsze niż mi się wydawało „zaplecze”. I dlatego nie wystarczy koszulka w paski, baletki, minimalny makijaż, swego rodzaju „artystyczny nieład” ogólny ani nonszalancko przewiązany trencz by nią zostać.
To swego rodzaju filozofia życiowa, która konstytuowała się przez pokolenia. Rodzaj mitu, który przekazywany jest niczym cenny dar z matki na córkę. Rosnący organicznie w obrębie zmian historycznych i kulturowych od lat. Za podstawy mając dziedzictwo cywilizacyjne Francji, a szczególnie jej stolicy i to bardzo szeroko rozumiane. Paryżanka zawiera w sobie bowiem ‘geny’ zarówno świata arystokracji, burżuazji jak i intelektualistów. A także jest kompilacją przyswajanych trendów i objawień w sztuce, kreowanych przez świat bohemy i największych artystów ostatnich dwóch stuleci, którzy tłumnie tam przybywali. „Nosi w sobie” także rewolucję obyczajową lat 60tych zeszłego stulecia, myśl filozoficzną tamże zrodzoną, ruchy emancypacyjne, na kwestii słynnego dla Francji oddzielenia państwa od kościoła – kończąc.
Dlatego też, kiedy dowiedziałam się, że wydano u nas książkę Bądź Paryżanką, gdziekolwiek jesteś której współautorką jest Caroline de Maigret – wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Caroline (rocznik 1975) to wnuczka księcia Michała Poniatowskiego i córka hrabiny Bertrand de Maigret. Karierę modelki zaczęła w 1994 roku. Obecnie w wieku 40 lat jest ambasadorką Chanel oraz muzą marki Lancome a także twardo stąpająca po ziemi businesswoman. Posiada wytwórnię płytową “Bonus”. Produkuje między innymi ścieżki dźwiękowe do reklam i filmów. Jedna z jej produkcji była nominowana do nagrody Cezara w kategorii “soundtrack roku”.
Caroline de Maigret i jej koleżanki, z którymi pospołu książkę napisała uosabiają wszystko to, co najważniejsze w koncepcji “Paryżanki” – a nie jest tym czymś ani tzw. zjawiskowa uroda, ani ta, którą lansują tabloidowe zdjęcia celebryckich polskich dmuchanych balonów polerowanych w photoshopie: plastikowych niczym moja Barbie z czasów podstawówki.
To nie “wieczna dziewczyna” ani zdesperowana „naśladowczyni” jakowyś postaci lub raczej, do czego się to najczęściej sprowadza – realizatorka wyobrażeń na temat tego kim są „dzisiejsze bohaterki massmediów”: NIE CHCE BYĆ JAK… Po prostu jest! To kobieta. 100 % kobiety: z krwi i kości. Określa się najpełniej poprzez własną wizję kobiecości i umiejętność czerpania z niej satysfakcji. Świat mężczyzn, to świat, z którym nie walczy, raczej stara się z nim ułożyć. Owszem – na najbardziej dla siebie korzystnych warunkach. Jest nieco cyniczna ale lubi się śmiać. Nie ma w niej goryczy, jest za to ironia. Ma do siebie dystans. Potrafi być tak samo nieznośna i arogancka, jak i nieodparcie rozkoszna i pociągająca. Jest bystra i inteligentna. I zna tajniki manipulacji. Nie zawsze jest szczera, ba – często kłamie. Umie grać. Umie też przegrywać. Wie, kiedy walczyć a kiedy odpuścić. Ceni przyjemności życia i siebie najbardziej na świecie. Jest egoistką w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie “umiera” ani z miłości ani dla żadnej idei. Ma dużą samoświadomość. Tylko wobec siebie jest maksymalnie szczera. Dla innych chowa wiele tajemnic. Nie walczy ze sobą, ani ze swoimi przywarami czy słabościami. Jeśli ma jakiś mankament – uczyni z niego z pewnością rozkoszny atut. Siebie samą rozgrywa najlepiej jak może w tym przedstawieniu jakim nazywa się życie. I wygrywa. Zazwyczaj.
Bądź Paryżanką, gdziekolwiek jesteś to niecałe 260 stron najbardziej urokliwej książeczki, sprzedawanej w polskich księgarniach w dziale “poradniki” (hehe), jaki przeczytałam od dawna. A poradników – nie ukrywam – z zasady raczej unikam. Z tym jednakże spędziłam rozkoszne dwa wieczory, pełne anegdot, kpin, doskonałych wglądów, obserwacji, spostrzeżeń, porad i wniosków. I fantastycznie szczerych konstatacji. Autorki zasługują moim zdaniem na tym większe uznanie, gdyż pomimo szczegółowej analizy zjawiska i „ujawnienia” szeregu czynników składowych tego fenomenu, który dowcipnie i lekko nam przybliżają – zdołały zachować to nieodparte wrażenie, które zostaje po lekturze ich książki: Paryżanką się jest, a nie bywa! I na nic złudne nadzieje na szybkie rozwiązania typu „kopiuj – wklej”. J’aime!
Pingback : Kultura Osobista O kultowej marce kremów - EMBRYOLISSE - czyli jak działa "word of mouth" :-) | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista Oda do piżamy... | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista CAROLINE de MAIGRET & CHANEL BOY-FRIEND | Kultura Osobista