PARYSKI SZYK W WARSZAWIE – czyli o SUPERMARKETStore
Wizyta w showroomie SupermarketStore – to jak odwiedziny u paryskiej koleżanki, w jej mieszkaniu. Ma „to coś” – wdzięk i grację wynikające z unikalnej kombinacji – w której klasyka nie jest nudna, nowe miesza się ze starym, a wszystko to razem tworzy całość nie tylko że daleką od banału, ale nieodparcie wdzięczną.
To wszystko razem, łącznie z tym, że zarówno Kasia, jak i Marta to przesympatyczne, urocze, kreatywne kobiety – niezwykle szykowne i “wyrobione estetycznie” – spowodowało, że poprosiłam je o wywiad.
Skąd pomysł na nazwę Waszej marki: SupermarketStore ?
Kasia: Nie chciałyśmy nazwy, która będzie słodka, “butikowa”, a jednocześnie chciałyśmy ironicznie “pograć” ze słowem supermarket, z jego podstawową symboliką. Chciałyśmy, aby to było nieco zadziorne, nowoczesne, nieco inne. Choć nasze kolekcje takie nie są. Niewykluczone jednak, że kiedyś takie będą.
Marta: to fakt, nasze rzeczy są klasyczne ale z biglem. Mamy u siebie super klasyki, takie jak trykotowe bluzki w granatowe paski oraz sukienki typu “mała czarna”, ale też rzeczy o nieco etnicznym charakterze, nietuzinkowe buty, dodatki z RPA.
A Warsaw inspired, jak należy to rozumieć?
Kasia: moi rodzice są Polakami, dziadkowie też, ale nigdy w Polsce nie mieszkałam. Przyjeżdżałam od dziecka, całe życie jedynie w odwiedziny. I powiem szczerze, że do niedawna – nie brałam w ogóle pod uwagę tego, że mogę się tu sprowadzić na stałe. To prawda, że mieszkałam w wielu wyjątkowych miejscach na świecie (m.in w Londynie i Kapsztadzie) oraz bardzo długo w Paryżu. Studiowałam dziennikarstwo i marketing, a potem załapałam się na staż w 20th Century Fox. I w ten sposób dostałam się do branży filmowej, gdzie przez długie lata zajmowałam sie produkcją (miedzy innymi Marii Antoniny w reżyserii Sophii Coppoli). Potem zajmowałam się castingami do filmów. To, co się działo w moim życiu zawodowym było zazwyczaj dziełem przypadku, spotkania wyjątkowych osób, podejmowanych – często idąc za głosem serca lub intuicji – decyzji. To bardzo dużo mi dało i bardzo rozwinęło. Dużo podróżowałam i zawodowo i prywatnie, więc tu, dla moich przyjaciół w Polsce, od zawsze występowałam w roli “kobiety światowej” (śmiech). Dopiero dwa lata temu, podczas jednego z pobytów w Warszawie – poczułam coś, czego wcześniej nie odczuwałam – że Warszawa to miejsce także w końcu “światowe”, nie ustępujące ani Londynowi, ani Paryżowi, ani Nowemu Jorkowi. Warszawa – zaczęła się posługiwać “kodami”, które znałam, były mi bliskie – a jednocześnie – poczułam także, że ma niesamowitą energię, że jest pełna ludzi, którym się chce, są głodni nowości, czegoś innego, ciekawi i otwarci. I w tym znaczeniu Warszawa stała się moją inspiracją.
Marta: Podzielam opinie Kasi, choć wróciłam do Polski około 13 la temu. Zmiany jakie zaszły w Polsce są wspaniałe. Ja również, wcześniej mieszkałam długie lata w Paryżu, gdzie studiowałam – najpierw fotografie, potem historie sztuki. Zresztą znałyśmy się i przyjaźniłyśmy podczas naszego życia nad Sekwaną. Do Polski wróciłam z dwoch powodów – poznałam mojego przyszłego męża i dostałam ciekawą propozycję pracy. To, co odnalazłam w Warszawie na początku nowego millennium u mnie także wzbudziło poczucie, że Warszawa jest miejscem, w którym chcę zostać, dawała możliwości rozwoju, była nabuzowana nowymi ideami. Pracowałam jako redaktorka (w nieistniejących już na naszym rynku) magazynach dla kobiet Madame Figaro, potem w Marie Claire, a następnie w Twoim Stylu. Ale kiedy urodziłam trzecie dziecko i przeprowadziłam się pierwszy raz z mieszkania do domu – a dzieci były małe, postanowiłam, że jednak nie chcę się już starać godzić świata pracy w firmie na etacie od – do – z życiem rodzinnym. I że chcę zająć się wyłącznie domem i moją rodziną. Minęło trochę czasu, dzieci podrosły, a ja zapragnęłam na nowo czegoś “tylko swojego”. Założyłam z przyjaciółką Laloushke (szyte ręcznie, spersonalizowane lalki dla dzieci), którą jakiś czas temu zostawiłam nowym dwóm wspólniczkom, bo znowu szukałam nowych wyzwań.
Jak zatem doszło do powstania SupermarketStore i tego, że z koleżanek przeistoczyłyście się we wspólniczki i założycielki firmy?
Kasia: Pomysł zrodził się, kiedy mieszkałam jeszcze w RPA, a Marta już od dawna tutaj. Miałyśmy, oczywiście stały kontakt mailowy i przez skype’a. Marta, miała znowu – bo było już tak w Paryżu, że projektowała i szyła sobie jakieś rzeczy, które mnie zawsze zachwycały. Miała “fazę na szycie” i ciągle mi słała zdjęcia tych swoich projektów. To, co oglądałam w komputerze – wszystko było świetne. Trafiło to na taki moment w moim życiu, że chciałam się przeprowadzić do Polski na stałe. Żyć i mieszkać w Warszawie. I coś mnie tknęło, że to może być to. Bo wiedziałam, że muszę zarabiać, a nie mogę jednocześnie się zatrudnić na etacie w korporacji, dlatego, że co kilka miesięcy wyjeżdżam na kilka tygodni do RPA, gdzie mieszka ojciec mojego syna. Dlatego chciałam mieć możność zarabiania ale w formie freelancerskiej. A Marta tę moją potrzebę doskonale rozumiała i wspierała. I tu nasze drogi się zbiegły. Ja jej powiedziałam “zróbmy coś z tym, z tymi twoimi świetnymi projektami”. I tak się narodził pomysł na firmę SupermarketStore Warsaw Inspired.
Marta: Moja mama pracowała kiedyś jako projektant mody, pewnie od niej złapałam bakcyla. Poza tym ja jestem typem pasjonata. Jak coś mnie zaciekawi i się wkręcę – to całkowicie. Uczę sie wszystkiego od podstaw, chodzę na kursy, doszkalam, ćwiczę. W ten sposób opanowałam robienie projektów, wykrojów, szycie na maszynie, obsługę overclock’a. Zaczęłyśmy jeździć z Kasią do Łodzi po materiały. Najpierw, skromnie nieco myślałyśmy, że to będzie taka mała hobbistyczna rzecz, ale okazało sie, że się rozrosła do rozmiarów pomysłu na pewien koncept.
To jaki to był koncept u swych podstaw?
Marta: Nam się to wzięło z miłości do mody. Obie jesteśmy fankami ciuchów i obie lubimy ubrania dobrej jakości: dobrze uszyte, z dobrych tkanin i w dobrych cenach. I obie nie mogłybyśmy sprzedawać rzeczy, pod którymi nie mogłybyśmy się podpisać. No, a także to, że wiedziałyśmy od samego początku, że nie chcemy być kolejnym miejscem z tzw. modą casual’owa, sportową, typu bluzy, T-shirty.
Kasia: Ja jestem od “pilnowania” jakości materiałów i tego, aby, to co sprowadzamy / kupujemy od innych miało styl.
Marta: na stronie internetowej naszego sklepu – świadomie nie używamy zdjęć 15-to letniej modelki i pokazujemy nasze rzeczy w kontekście i sfotografowane w pewnej atmosferze. Chcemy by było widać jak ubrania wyglądają na człowieku, jak “się ruszają i “żyją”. I przede wszystkim chcemy pokazać naszym klientkom, że ubraniami, dodatkami z naszego sklepu można żonglować, że mogą być noszone na wiele sposobów, że dają możliwości kreowania strojów na wiele okazji. I co ważne być noszone z tymi ubraniami, które klientka już ma w swojej szafie.
Czy przyświeca wam jakieś motto albo misja?
Kasia: tak, paryskość właśnie. To co napisane jest w zakładce “o nas” na stronie internetowej naszego sklepu:
Obie studiowałyśmy i przez wiele lat mieszkałyśmy w Paryżu, gdzie nauczyłyśmy się patrzenia na modę i styl, który nie wiadomo do końca na czym polega, ale jest rozpoznawalny na kilometr
Wyjaśnijcie zatem czym jest waszym zdaniem “paryski styl” i dlaczego jest rozpoznawalny i taki inspirujący?
Kasia: ”paryskość” zasadza się na tym, że klasa i styl to nie jest ani najnowszy trend, ani modny w danym sezonie kolor, ani najnowszy model ubrania, torby czy butów. To jest przede wszystkim skupienie się na dobrej jakości i ponadczasowości. To podejście buduje zupełnie inną opowieść o kobiecie niż zgodność z trendem.
Marta: charakterystyczna dla paryskiego “looku” jest pewna nonszalancja. To jest ten element z pewnością najbardziej wyróżniający paryżanki na tle innych stolic europejskich czy światowych. One nie są “wypicowane” ani uładzone. Nie są “przestylizowane”. Można to podsumować tak: nawet jeśli mówimy o najprostszym “zestawie” typu: spodnie, bluzka, buty – to paryżanka wygląda – włosy nie do końca uczesane, trampki niedowiązane, jak buty skórzane – to stare ale stylowe i dobrej jakości, tak samo z torebką. Ogólne wrażenie jest takie, że “jestem kobietą, która nie stara się za bardzo, a jednak robię wrażenie”.
Jakie są waszym zdaniem – zatem – największe – obserwowane przez was różnice między paryżankami a warszawiankami?
Marta: z mojego punktu widzenia – największa różnica polega na tym, że paryżanki się bardzo mało malują na co dzień. Nie spotkasz tam kobiety z “toną makijażu” od białego rana. Myślę, zresztą, że jak zawsze – jest to bardziej skomplikowane. Paryski szyk to wielopokoleniowa tradycja, to po pierwsze, a po drugie jest to miasto, które bardzo hołduje indywidualizmowi – tam się stawia na indywidualizm stroju u podstaw – historycznie i kulturowo. Oprócz wielkich luksusowych marek, sklepów z bardzo drogimi rzeczami – jest cała masa małych butików, z unikalnymi, pojedynczymi sztukami ubrań. Francuzki nie są też, tak jak Polki zapatrzone w amerykański styl „glamour”. I nie ma tam też kultu “galerii handlowych”. Nikt nie spędza niedzieli w centrach handlowych, choćby dlatego, że zwyczajnie są zamknięte.
Kasia: Paryżanki wiedzą, że styl jest bardzo indywidualną rzeczą, dlatego “przymus” zakładania pewnych ubrań, noszenia pewnych zestawów, czy kolorów jest im obcy. One bardzo dobrze znają to prawidło, że jeśli idzie o wygląd i styl – to najważniejszy jest fakt, czy ubranie, które kupują im “służy”, czyli podkreśla ich urodę, atrybuty, wdzięk, a nie to czy ma to jakaś inna kobieta lub jest obecnie promowane w pismach o modzie.
To dla kogo zatem jest oferta SupermarketStore, jak byście nakreśliły portret waszej klientki?
Marta: jako marka kierujemy się do kobiet, które to rozumieją. I widzimy, że jest ich coraz więcej. Oczywiście nie znamy tych klientek, które robią u nas zakupy przez Internet, a jest ich sporo, ale tu, w naszym showroomie spotykamy je na co dzień. To są świetnie ubrane kobiety, samoświadome, takie, które właśnie tak postrzegają styl. I nie mam na myśli naszych koleżanek (śmiech).
I zawsze spotkanie z nimi jest dla nas wielką przyjemnością. Jeśli miałabym powiedzieć kim jest kobieta, która ubiera się w SupermarketStore, to jest: w wieku między 25 a 45 lat, świadoma swojego stylu, ceniąca jakość, niekoniecznie z dużymi pieniędzmi. Nasze ceny są dostępne dla przeciętnie zarabiającej kobiety z dużego miasta. I bardzo się staramy tego trzymać.
Kasia: uważamy, że mamy coś do zaoferowania, a tym czymś jest pewna koncepcja ubrań, a przede wszystkim definicja stylu jako czegoś, co nie wymaga dużych nakładów finansowych. Nasze doświadczenie paryskie ma tu znaczenie. Bo jednak tam jest oczywiste – że im ktoś jest bogatszy, tym skromniej się ubiera. I nie po “atrybutach prestiżu” jest rozpoznawany jako osoba z klasą.
Czy macie jakieś inspiracje i ikony stylu?
Kasia: moda paryska & ulice Paryża to jest nasza główna inspiracja. Myślę, że obie jako kinomanki – inspirujemy się w pewien sposób filmami. To znaczy ich klimatem, atmosferą i kostiumami.
Marta: Byłoby za dużo powiedzieć, że inspirujemy się sztuką. Nie jesteśmy projektantkami mody, kreatorami, gdzie dopracowanie kolekcji jest dużo bardziej intelektualne. Czerpiemy z przykładów, które daje nam tzw. “Street fashion”, fascynacji jakimś konkretnym “lookiem”, to może być NYC, Londyn. To są zdjęcia na instagramie, Pintereście. Podam przykład: mamy swój newsletter, gdzie do promowania koszulki w grantowe paski użyłyśmy ikonicznego zdjęcia: Joan Seberg z filmu Do utraty tchu Godarda. Jednym słowem dopasowałyśmy kolekcję do filmu, a nie na odwrót.
Kasia: jeśli chodzi o ikony stylu, to ja jestem wielbicielką Charlotte Gainsbourg, Sophii Coppoli i przyznam też, że z dużą przyjemnością przyglądam się „rozwojowi” Alexy Chung. Chyba Alexa jest mi w sumie najbliższa w sposobie ubierania. Oczywiscie uwielbiam też styl Charlotte Rampling, Jane Birkin i Francoise Hardy z lat 60tych/70tych. Zresztą Charlotte do dziś podziwiam i się nią inspiruje.
Marta: ja z kolei podziwiam Giovannę Bataglia – może dlatego, że mam też włoskie korzenie (śmiech) – jest bardzo kobieca, ma wspaniały gust, umie się bawić modą. Uwielbiam też takie postaci jak Carolina Herrera. Z polskich przykładów? – podałabym Katarzynę Herman. Jest zawsze wspaniale ubrana, ma zdecydowanie unikalny styl.
Kasia & Marta: my się uzupełniamy w naszych gustach, sposobie ubierania się. Mamy bardzo skonkretyzowany styl osobisty. Dużo rzeczy podoba się nam tak samo, ale są miedzy nami znaczące różnice. I dlatego – pojedynczo – osobno, pewnie każda z nas bałaby się prowadzić taki biznes, jakim się zajęłyśmy wspólnie. A tak – każda z nas wnosi coś własnego, swoją osobowość i styl – przefiltrowany i zaakceptowany przez tą drugą. Zawsze, aby wprowadzić coś do sprzedaży, nową kolekcję – musimy się “spotkać w połowie”, to znaczy jeśli jedna z nas kategorycznie się nie zgadza, to wtedy tego nie robimy, nie zamawiamy, itd.
Gdybyście miały podać charakterystyczne cechy dla własnego stylu ubierania się i jeden wyróżniający każdą z was, ulubiony element garderoby, to co by to było?
Kasia: ja jestem w stylu ubierania się bardziej “chłopacka”, bardziej androgeniczna jednak, dlatego – jeden element – to męska koszula, biała, klasyczna. Na pewno nie jestem klasycznie „kobieca”.
Marta: zdecydowanie bardziej od Kasi wolę rzeczy kobiece, miękkie, drapowane. Ta jedna rzecz charakterystyczna dla mnie zatem – to sukienka, w drobne kwiatuszki, z falbankami, taka bardzo włoska jak z filmu Il Postino (Listonosz).
Jakie są wasze marzenia & plany na przyszłość?
Marta: nie marzymy o tym, żeby stać się wielką firmą, ze sklepami w sieciach handlowych. Marzymy o tym, żebyśmy mogły pozwolić sobie na więcej egzemplarzy w pojedynczych kolekcjach. A także o tym, by mieć coraz więcej marek w sprzedaży i polskich i zagranicznych.
Kasia: nie chcemy stracić naszego charakteru, chcemy by to, co było i jest podstawą naszego pomysłu – czyli koncepcja miejsca z ubraniami i dodatkami – “na miarę”, w rozumieniu takim, że o indywidualnym charakterze, w krótkich niepowtarzalnych seriach – to chcemy zachować za wszelka cenę. To jest sedno charakteru naszej firmy.
Marta: chcemy mieć z prowadzenia tej firmy frajdę i by nasze klientki ją miały, kiedy do nas przychodzą, przymierzają rzeczy, kiedy z nami rozmawiają i kiedy są zadowolone z tego co mogą u nas kupić.
Kasia & Marta: naszym marzeniem jest aby SupermarketStore był tym czym jest dalej – tylko większym. Żebyśmy się mogły rozwijać w obrębie obranej drogi.
*** Wszystkie zdjęcia użyte w tekście są autorstwa SUPERMARKETStore
*** Rysunki: Marta Kieślowska – Hryniak