5
mar
2020
24

PRAWDA

PRAWDA (La vérité), Reż. Hirokazu Koreeda, Scen. Hirokazu Koreeda & Léa Le Dimna na podstawie noweli Ken Liu; Wyk. Catherine Deneuve, Juliette Binoche, Ethan Hawke, Ludivine Sagnier, Francja / Japonia, 2019

Prawda w ujęciu japońskiego reżysera Hirokazu Koreedy nie jest czymś stałym i niezmiennym. A najmniej – obiektywnym. Jest sumą znaczeń tego, co za prawdę chce się w danym momencie życia uważać. PRAWDA to obraz kameralny, liryczny. Nie brak w nim jednak subtelnej ironii. Świetny w oglądaniu – walnie dzięki fenomenalnej Catherine Deneuve w roli głównej. W którym tytułowa prawda staje się raczej opowieścią o tym kiedy, dla kogo i w jakim kontekście się ją ukrywa.

Za wstęp w tym tekście posłuży kilka zdań poświęconych Catherine Deneuve. Wszak gra w filmie Prawda główną rolę. A że nie jest to ani taka sobie, pierwsza lepsza aktorka, ani też postać jaką kreuje nie jest tuzinkowa – w tym miejscu jest niezwykle istotne abym napisała, że można Catherine Deneuve nie lubić, można filmów z jej udziałem nie oglądać, ale nie można zaprzeczyć temu, że “Caryca Katarzyna” jak mawiają o niej złośliwcy, wybitna i bezsprzecznie ikoniczna postać nie tylko kina francuskiego, ale jej powojennej kultury – jest postacią wyjątkową! Zagrała w ponad 130 filmach, u 60 reżyserów – w tym u wszystkich najważniejszych europejskich, z tak wybitnymi na czele jak: Louis Bunuel, François Truffaut, Agnes Varda, Jean Pierre-Melville, Roman Polański, André Techiné, Régis Wargnier.

14- krotnie nominowana do nagrody Cezara i setki razy do wszystkich innych, światowych nagród filmowych z Oscarem i Bafta na czele. Zdobywczyni Honorowej Złotej Palmy w Cannes za całokształt twórczości…

O której jej własna córka Chiara Mastroianni (także aktorka) powiedziała w jednym z wywiadów tak: “Ludzie często myślą, że moja mama jest chłodna. Nie jest. Jest czuła, błyskotliwa i bardzo zabawna. Tylko trudno dostrzec tę jej ukrytą część – tak oślepiająca jest jej charyzma”

I trudno mi się z tym opisem nie zgodzić. Już jako dziewczynka byłam Deneuve całkowicie urzeczona. A kiedy podrosłam – zafascynowałam się nią nie tylko jako aktorką, ale jako gwiazdą, w najszerszym pojęciu tego słowa. Umieć tak długo nią pozostać – to jest bardzo trudna sztuka! I choć nie wiem czy Hirokazu Koreeda by się z tym, co napisałam zgodził, mam niejasne przeczucie że tak.

*   *    *

Prawda – najnowsze dzieło Hirokazu Koreedy – zdobywcy Złotej Palmy oraz nominacji do Oscara za film „Złodziejaszki” – była filmem otwarcia 76. Festiwalu w Wenecji. Jest równocześnie pierwszym obrazem w karierze reżysera nakręconym poza granicami ojczystej Japonii.

Hirokazu Koreeda (“Nasza młodsza siostra”; “Jak ojciec i syn”) od początku, w swojej twórczości zajmuje się głównie dynamiką relacji rodzinnych. Każdy jego obraz ma właśnie ten wspólny mianownik. W swoim najnowszym filmie Prawda – Japończyk – udał się w rejestry tak odmienne od kultury kraju kwitnącej wiśni, a na dodatek udał się w sposób tak udany, że wzbudził mój zachwyt!

Prawda jest bowiem obrazem zajmującym się przynajmniej trzema rejestrami. Po pierwsze jego fabuła osadzona jest w świecie francuskiej burżuazji. Po drugie zajmuje się rodziną artystów. A po trzecie i najważniejsze – jest opowieścią, która z racji na kreującą w nim rolę główną Catherine Deneuve niejako “w roli samej siebie” – mierzy się z fenomenem ikony i legendy kina europejskiego w jednym. A tym samym z pytaniem o to: kiedy, na jaki sposób, i w jakim wymiarze ktoś taki, jak uwielbiana gwiazda filmowa jest w ogóle “prawdziwy”. Dla kogo? Rodziny? Ludzi, z którymi filmy robi? Dla swoich fanów? Czy też może – dla nikogo… Gdzieś w tle tego obrazu pobrzmiewa jeszcze i to jak bardzo Koreeda klasykę francuskiego kina kocha. I jakim uwielbieniem darzy jego największe gwiazdy.

*  *  *

Fabienne (absolutnie fenomenalna – w jednej z najlepszych swoich ról od lat! – Catherine Deneuve) to wielka gwiazda kina francuskiego, jego żywa legenda. Której charyzma dziwnie jakoś ludzi magnetyzuje. I to od dekad. Kto ją spotyka na swej drodze – w mig ulega jej zniewalającemu urokowi i sile perswazji. Spija słowa z jej ust. I traktuje jak “prawdy objawione”. Jak się dowiadujemy dość prędko, nieco odmiennego zdania o niej jest jej córka Lumir (świetna Juliette Binoche), która przybywa do Paryża z Nowego Jorku, w odwiedziny do matki. A to z okazji takiej, że Fabienne właśnie wydała swoje intymne wspomnienia w postaci autobiografii. Lumir jest ich ciekawa. Tym bardziej, że z zawodu jest scenarzystką filmową. Lumir zjeżdża do domu, w którym się wychowała razem z uroczą córeczką oraz amerykańskim mężem o imieniu Hank (w tej roli urokliwie auto-ironiczny Ethan Hawke), który także jest aktorem. W przeciwieństwie do teściowej jednak, Hank nie jest wielką gwiazdą kina, tylko podrzędnym aktorem serialowym…

Już po kilku wstępnych rozdziałach książki – wspomnień matki czytanych wieczorem – Lumir konstatuje, że przedstawione w niej “fakty” z jej / ich życia znacząco różnią się od tego, co miało miejsce naprawdę…Cała Fabienne! Może i wielka aktorka, może i legenda kina, owszem dalej piękna, elegancka, szykowna, dowcipna, błyskotliwa. Jak też i nieznośnie próżna, zadufana w sobie, apodyktyczna. A przede wszystkim – narcystyczna. Postać matki, o której być może wiele dziewczynek tego świata marzy. Ale gdyby wiedziały z czym się to wiąże – pewnie by zmieniły zdanie…

Deneuve – uwierzcie mi na słowo – jest w roli Fabienne do zjedzenia łyżką! Trudno się oprzeć wrażeniu, że obecnie 76letnia aktorka – w tej roli – mierzy się na zniewalająco rozkoszny sposób z tym wszystkim, czym jest jej wizerunek. I jak bardzo jest tego świadoma. I wobec tego autoironiczna. Jej gra to majstersztyk! Utkana z półcieni, mikro grymasów twarzy, drobnych gestów i spojrzeń. Kiedy Fabienne na zarzuty córki, że opisuje w książce ich relacje w sposób, który nie miał miejsca, prycha jedynie lekko, kwitując to zdaniem “och, prawda jest taka nudna”. Lub na kolejne jej pytanie o to czy kocha siebie czy filmy? – odpowiada: “kocham te filmy, w których gram” – mimowolnie na naszej twarzy pojawia się jednak uśmiech miast grymasu niechęci, którym moglibyśmy pewnie obdarzyć kogoś innego w tej roli. Bo Deneuve / Fabienne mówi to tak, jak potrafią tylko wielcy aktorzy. Zostawia w tych niby to jednoznacznych wypowiedziach furtkę dla niedopowiedzenia. Dla pytania o to, czy aby nie jest to jednak tylko jakiś rodzaj szarady, zagadki. Nie wiadomo czy naprawdę myśli to, co mówi. I czy jest w tym prawda o niej samej, czy może jednak – nie?…

Clue filmu Prawda Koreeda zbudował jednak na szerszej skali i głębszym poziomie niż relacje matka – zamężna córka. Pokazuje nam ludzi, którzy zachowują się wobec siebie jak obcy, choć są rodziną. Nikt tu z nikim nie będzie od początku szczery. Każdy będzie ukrywał się za jakąś swoją rolą, odgrywaną na okoliczność tego spotkania, które z założenia miało być o tym, że będzie krótkie i wnet przeminie. I wszystko wróci z powrotem na swoje dawne tory…

Bo też małżeństwo, które Lumir chce zaprezentować matce to opowieść o rodzinie idealnej. Takiej – jakiej ona sama – jako dziecko nie miała. I choć z początku uda się je przedstawiać jako świetne, całkowicie  partnerskie. I pozbawione wszelkich kłopotów czy trosk. To jednak, szybciej niż później okaże się, że ma ono swoje małe “tajemnice” i problemy…

Tak więc będziemy przez znamienitą większość obrazu Prawda konfrontowani z jej stałymi pozorami. Którym Koreeda będzie się przyglądał z uwagą, delikatnością i czułą ironią. I dekonstruował po malutku. Metodą drobnych kroczków.

A wszystko to będzie miało miejsce na tle domu rodzinnego Lumir oraz w scenografii filmowej. Bo Fabienne w trakcie wizyty córki będzie jeździła na plan obrazu z gatunku science- fiction, w którym grać będzie tym razem nie główną rolę. Bo tę powierzono – wyjątkowo uzdolnionej, jak ona sama charyzmatycznej, wschodzącej gwieździe młodego pokolenia aktorek (Manon Clavier). I ten wątek filmu Prawda wywołał u mnie szeroki uśmiech 🙂 Trzeba doświadczonego i wrażliwego filmowca, aby wiedzieć, że dla „schodzących gwiazd kina” te wschodzące są niezwykle irytująco-bolesne… (czym w tym miejscu film Koreedy przypomina nieco główny wątek z “Sils Maria” Oliviera Assayasa, z Juliette Binoche w roli głównej). Lumir zaś pobyty na planie filmowym z matką przypominają o tym, że w zasadzie jej dzieciństwo było o czekaniu na nią, aż wróci z pracy. I całe kręciło się wokół filmu jako sztuki, która utkana jest z iluzji prawdy. Oraz wokół mitu aktorów, którzy są postrzegani jako wielcy, właśnie dlatego, że umieją dobrze prawdę udawać :-)…

Co do Fabienne – problemy na planie filmowym, jej własna przeszłość, obecne konflikty w relacjach z najbliższymi, jak i świadomość przemijania, tak jej sławy, jak i życia jako takiego – stają się kanwą tej opowieści. W której prawda o pewnym wydarzeniu z jej życia zawodowego – w końcu przez nią wypowiedziana na głos – nada nowy wymiar funkcjonowaniu tej rodziny. Dzięki obecności wnuczki, córki, a przede wszystkim dzięki konfrontacji z wydarzeniami z przeszłości, które uruchomi postać młodej, ambitnej aktorki, z którą Fabienne zmuszona będzie się zmierzyć na planie filmowym. A tym samym ze wspomnieniami z czasów kiedy to ona była taką właśnie obiecującą, młodą aktorką. I podjętymi przez nią decyzjami, które zaważyły na jej karierze, ale były krzywdzące dla innych – wszyscy będą mogli doświadczyć swego rodzaju katharsis.

To, co szczególnie mnie poruszyło w Prawdzie Koreedy – to fakt, że japoński reżyser – w przepiękny sposób wykorzystał zwyczaje i kulturę swojego kraju dla wzruszającej puenty. W jego filmie – uniwersalnie dla naszego gatunku – prawda potrafi być okrutna i przykra. Ale jest także przedstawiona jako kluczowa dla jakości relacji z ludźmi nam najbliższymi. Ukrywana dręczy wewnętrznie. Zmienia na zawsze osoby, które chcą z jej tajemnicą żyć. Koreeda jednakże podaje ją “po japońsku”. Obraz ten ani o niej nie krzyczy, ani na jej temat nie histeryzuje. Nie epatuje pompatycznymi scenami. Nie wznosi bohaterów i wypowiadanych przez nich dialogów w rejestry emocjonalne, którymi podjęta przez niego tematyka najczęściej się posługuje…

Prawda jest w tym filmie raczej metaforą, symbolem. Ideą. Nie o „prawdziwe fakty” w nim chodzi. Chodzi o szczerość. Bo kiedy czujemy, że druga osoba jest z nami szczera – otwieramy się i my. I sami stajemy – prawdziwsi. I tym samym – wzajemnie przed sobą odsłonięci – bardziej na siebie wzajemnie wrażliwi. Bardziej na siebie uważni. I bardziej wobec siebie czuli. A to rodzi bliskość. Dla mnie to obraz właśnie o tym.

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu PRAWDA na rynku polskim: Velvet Spoon

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART