29
sie
2018
103

TEŻ GO KOCHAM

TEŻ GO KOCHAM (Juliet, Naked). Reż. Jesse Peretz, Scen. Evgenia Peretz, Jim Taylor oraz Tamara Jenkins na podstawie powieści Nicka Hornby; Wyk. Rose Byrne, Ethan Hawke, Chris O’Dowd, USA, 2018

Urokiem, wdziękiem i inteligencją TEŻ GO KOCHAM mogłoby śmiało obdzielić ze dwie inne komedie romantyczne! Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w tym gatunku: lekkość, humor, doskonałe dialogi, świetną grę aktorską i czar.

Jeśli tak jak ja – macie w swoich kinomaniackich serduszkach osobną szufladkę z napisem: “poprawiacze nastroju” – to Też go kocham wpadnie do niej raz, dwa, trzy 🙂

thumbnail

Zacznijmy od tego, że gatunku “komedia romantyczna” raczej unikam. Nie wdając się w przydługie dywagacje, które prowadziłyby mnie do wspominek z czasów, kiedy miałam 20 latek i ten gatunek lubiłam szczególnie – w skrócie skonkluduje je tak. Z czasem przestały mnie interesować “bajki dla dorosłych” to raz, a dwa – co ważniejsze – gatunek ten od czasów, kiedy powstawały takie cuda jak “Kiedy Harry spotkał Sally” – z dekady na dekadę zaczął niestety popadać w rejestry, które że tak eufemistycznie to ujmę zaczęły obrażać moją inteligencję…

Tymczasem Też go kocham jest zachwycająco dobre. Głównej przyczyny – rzecz jasna upatruję w fakcie, że jest to robota najwyższej klasy zawodowców! Chcecie detali? Proszę uprzejmie! Po pierwsze jest to ekranizacja powieści Nicka Hornby, autora światowych bestsellerów (że wymienię tylko dwa najbardziej znane): “Wierność w stereo” i „Był sobie chłopiec”. Hornby był dwukrotnie nominowany do Oscara za scenariusze do obrazów: “Edukacja” oraz “Brooklyn”. I każdy, kto czyta jego książki wie, że pisać to ten facet umie dobrze jak cholera. Zresztą, mój prywatny pogląd jest taki, że już w “Wierności w stereo” pokazał, że jego proza w zasadzie jest taką, która sama się prosi o to, by ją przenieść na ekran. Idźmy dalej: za reżyserię Też go kocham odpowiada Jesse Peretz, współreżyser takich serialowych sztosów jak “Dziewczyny”, “siostra Jackie” “Orange is new Black”. A wyprodukował go sam Judd Apatow.

Jakieś pytania?

No i last but not least – jako wisienka na torcie występuje w tym bajecznym, zespołowym składzie – obsada aktorska. Rose Byrne (genialny serial “Układy”; “Druhny”), jeden z najlepszych brytyjskich aktorów komediowych Chris O’Dowd, a przede wszystkim Ethan Hawke.

No i w mojej subiektywnej ocenie ten fakt jest niebagatelnie ważny, a nawet kluczowy dla mojego zachwytu dla obrazu jakim jest Też go kocham

No bo JA TEŻ GO KOCHAM! 🙂

A początek mojej miłości do niego datuje się na rok 1994 (ykhm), kiedy to obejrzałam film, pt. “Reality bites”. A od kiedy Ethan Hawke związał się artystycznie z Richardem Linklaterem – występując w jego “trylogii”: “Przed wschodem słońca”; “Przed zachodem słońca”, “Przed północą” – umocnił we mnie jedynie poczucie bliżej nieokreślonego poczucia bliskości. Które przypieczętowała rola w cudownym “Boyhood” z roku 2014. Bo choć aktor mógł od wczesnej młodości grać we wszystkim (no c’mon – kto mi powie, że nie? Z jego aparycją choćby!) to role wybierał zawsze uważnie. Nie stroni od mainstreamu, ale wyraźnie kładzie główny nacisk na “być”, a nie “mieć”. Stale grywa w teatrach, wydał także dwie powieści. Stale także próbuje swoich sił jako scenarzysta. Jak sam zresztą twierdzi, jako ktoś, kto z systemem hollywoodzkim zapoznał się już jako nastolatek – szybko zrozumiał, że kiedy nie jest się uważnym – droga do zguby od pierwszego dużego sukcesu jest łatwiejsza niż wciągnięcie kreski. A takich, którzy skończyli marnie, choć zaczynali jako “świetnie się zapowiadający ulubieńcy publiczności” to Los Angeles widziało w swojej historii więcej niż słoneczka na niebie… I z pewnością wie o czym mówi, bo był taki czas w jego życiu (rozpad związku z Umą Thurman), międlony przez wszystkie tabloidy, kiedy musiał zmagać się zarówno z jego konsekwencjami, depresją, jak i faktem, że stanął przed kluczowym wyborem: co dalej z karierą i jaką drogą życiową iść?…

*    *    *

_D5A4902.NEF

_D5A4902.NEF

Ethan Hawke kojarzony jest z rolami buntowników i niepokornych, wrażliwych bohaterów. W Też go kocham gra amerykańskiego muzyka rockowego, który nadal odcina kupony od kultowego albumu, który stworzył w latach 90-tych zeszłego wieku. A muzyka i muzycy – jak wszyscy wiemy potrafią zawładnąć wyobraźnią ludzką na dobre i na zawsze…

_D5A1608.NEF

_D5A1608.NEF

Annie (świetna Rose Byrne) jest z wyksztalcenia antropologiem kulturowym, która dawno temu zdecydowała się osiedlić, z powodów sentymentalnych w sennym miasteczku na wybrzeżu Anglii. Kiedy ją poznajemy żyje od nastu lat w związku ze swoim partnerem Duncanem (wyborny Chris O’Dowd). Para z nich na pozór całkiem udana. Annie pracuje w miejscowym ratuszu, Duncan jest pracownikiem naukowym. Wiodą spokojne życie w miłym domku. Szybko jednak staje się dla nas jasne, że tej parze brakuje czegoś niezwykle istotnego. tzw. iskry. Chemii. Czułości. Wzajemnej atencji. Jak zwał, tak zwał – wieje ze wszystkich scen pomiędzy nimi rutyną i tym smętnym smętkiem jaki stanowią tego typu pary. Radości życia ze wspólnego bytowania w nich brak.

Też go kocham zasadzone jest w swych narracyjnych podwalinach na czymś, co muszę powiedzieć szczerze, do filmu tego zjednało mnie szczególnie i od razu. Bo ja takich przypadków partnerów, jakim jest Duncan dla Annie widziałam w życiu na własne oczęta więcej niż kilka. I dlatego też wiem, że konstrukcja scenariuszowa w tym obrazie jest oparta o mocne, realne podwaliny! I uwiarygodnia psychologicznie opowiadaną nam historię.

Duncan jest obsesyjnym, maniackim wręcz wielbicielem pewnego amerykańskiego muzyka: Tucker’a Crowe’a (przecudownie urocza rola Ethana Hawke!), który u szczytu kariery “zapadł się pod ziemię”. Zniknął, przestał nagrywać, wydawać płyty i koncertować. A przecież zapowiadał się tak bosko… Choć Duncan w życiu w Stanach nie był, a cała jego wiedza na temat Tuckera Crowe bierze się ze stałego uczestnictwa w forach internetowych, zrzeszających jego wielbicieli – nieważne. To jego Bóg. Kocha jego muzę. Kolekcjonuje wszystkie epki i bootlegi, zdjęcia z gazet, wycinki artykułów z prasy na temat życia prywatnego artysty, jego tras koncertowych, etc. Dla swojego idola ma nawet specjalne miejsce w domu, w którym mieszka z Annie. Coś w rodzaju świątyni dumania.

Annie jest kobietą łagodną, ciepłą i dobrą. Jej związek z Duncanem, który narodził się wiele lat temu, jak się orientujemy – od zawsze oparty był o wartości intelektualne, upodobanie raczej w kontemplacji niż zabawowym stylu życia. Pewnie do czasu wszystko szło dobrze, a przynajmniej bezkolizyjnie. Ale to było kiedyś. Dzisiaj praktycznie mijają sie ze swoim partnerem w domu, ich kontakty ograniczają się do wymiany kilku zdań dziennie. Nic dziwnego, że Annie czuje się rozgoryczona, pomijana, niewidzialna, niezauważana. Brak jej zrozumienia, długich rozmów, ciepła, czułości, seksu. O namiętności nie wspominając.

Ale jakoś to dalej się ciągnie i idzie z dnia na dzień, choć napięcie miedzy partnerami rośnie. Bo kiedy po pracy, w końcu mają czas dla siebie, coraz częściej okazuje się, że Duncan woli zamiast spędzać czas wolny z Annie – zajmować się swoją pasją. A jest nią prowadzenie strony internetowej poświęconej twórczość Crowe’a. Pewnego dnia trafia mu się “prawdziwy skarb” – taśma demo zawierająca wczesne kompozycje piosenkarza. Duncan popada w  swego rodzaju ekstazę. Całe godziny spędza przy komputerze, postując jak oszalały na temat jego odkrycia. I wypisując peany na cześć swego idola, kompletnie ignorując Annie i jej problemy…

_ND55062.NEF

_ND55062.NEF

I tak w Annie coś pęka. Wiedziona raczej impulsem, jakąś nie do końca świadomą chęcią zemsty na Duncanie, dla którego przestała być ważna – publikuje nieprzychylne komentarze na jego blogu dotyczące nagrań, które uznał za “sztos”. Nieoczekiwanie dla niej – wpisy te zwracają uwagę samego Tucker’a Crowe’a. I tak w tajemnicy przed swoim partnerem Annie zaczyna prowadzić korespondencję mailową z muzykiem. A ta, jak się domyślacie – zgodnie z konwencją gatunkową doprowadzi do spotkania obojga.

_D4S8590.NEF

_D4S8590.NEF

_D5A0749.NEF

_D5A0749.NEF

A co się wydarzy potem – Wam nie opowiem – bo takie “numery” zostawiam innym recenzentom. Ale powiem Wam tyle, że wydarzy się wszystko to, co powinno się wydarzyć w filmie z gatunku, który Też go kocham – reprezentuje. Będzie więc miejsce na śmiech, komizm, wzruszenie, zadumę. Na doskonałe dialogi, mądre obserwacje życiowe, aurę romantyzmu i niedopowiedzenie. I rzecz – jasna – na happy end.

Też go kocham ma wiele zalet. A właściwie same zalety. Można na ten obraz spojrzeć po prostu jako na przykład doskonałej adaptacji prozy pisarza znanego ze swoich obsesji i “paranoi”. Które – jak się okazuje – świetnie rezonują ze światem i jego realiami. Mówimy wszak o autorze, ktory sprzedał książki w milionach nakładów i został przetłumaczony na dziesiątki języków. Ale jeśli skupić się na tym, o czym w swej najgłębszej warstwie Też go kocham jest  – to jest to film, który wykorzystując klasyczny schemat narracji dla jednego z najbardziej mainstreamowych gatunków filmowych, jakie istnieją – czyni go przede wszystkim inteligentną (a przy tym zabawną i romantyczną) opowieścią o tym wszystkim, co najważniejsze w życiu. I za to też go kocham!

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Też go kocham na rynku polskim: Kino świat

You may also like

SUBSTANCJA
LEE NA WŁASNE OCZY
ANOTHER END
HRABIA MONTE CHRISTO

2 Responses

  1. Pingback : Kultura Osobista STATUS ZWIĄZKU | Kultura Osobista

  2. Pingback : Kultura Osobista MÓW MI VINCENT | Kultura Osobista

Leave a Reply