31
maj
2023
31

WDOWY

WDOWY (Widows) Reż. Steve McQueen, Scen. Steve McQueen & Gillian Flynn, Obsada: Viola Davis, Michelle Rodriguez, Elizabeth Debicki, Cynthia Erivo, Daniel Kaluuya, Jacki Weaver, Carrie Coon, Robert Duvall, Liam Neeson, Colin Farrell, USA / Wlk. Brytania, 2018

WDOWY to film więcej niż bardzo sprawnie zrealizowany, świetny w oglądaniu, a obsadowo – pierwszorzędny! W dodatku z mocnym feministycznym pazurem. Wdowy – po raz kolejny w karierze Steve’a McQueen’a udowadniają, że prócz talentu reżyserskiego ma także wspaniałe wyczucie „zeitgeist” i nie boi się używać optyki, której kino mainstreamowe – unika. Szacun!

Na początek dygresja. A nawet dwie. Steve McQueen w mojej opinii jest reżyserem nie tylko niezwykle utalentowanym, ale przede wszystkim wyjątkowo uzdolnionym do chwytania tematów bardzo trudnych, czy wręcz tabu w narracyjne szczypce – którymi „kłuje emocjonalnie” widzów swoich dzieł – w sposób innym niedostępny. Bohaterowie jego obrazów są wielowymiarowi, niełatwi w interpretacji – nie poddający się naiwnym uproszczeniom i stereotypom.

Nic więc dziwnego, że w jego przypadku poprzeczka oczekiwań zarówno krytyków filmowych, jak i widzów – z czasem tylko rosła. Wielki talent reżysera „objawił się” światu w roku 2008, kiedy to McQueen zrealizował swój debiut fabularny (sic!) pt. „Głód” z Michael’em Fassbender’em w roli głównej. Recenzencka brać się zsikała w majty, że tak to prostacko i kolokwialnie ujmę – niemniej w punkt. I już w tym obrazie było widać bardzo wyraźnie to, co moim zdaniem dla twórczości tego artysty jest kluczowe i mocno go charakteryzujące. McQueen genialnie pracuje ze scenariuszowym tekstem & psychologią napisanych postaci – zatem także z aktorami, którzy w jego filmach – nawet w drugim planie mają co grać i dzięki temu błyszczą! I potrafi ubrać emocjonalną złożoność człowieka, jego niejednoznaczność, gmatwaninę przeżywanych uczuć i skomplikowanie relacyjnych powiązań z innymi – w mięsiste i poruszające sceny. Chapeau bas! 

Ponadto – jego obrazy nigdy nie są przegadane. I zawsze są narracyjnie precyzyjne, bez zbędnych scen i „ozdobników”, które niczemu nie służą poza zużyciem taśmy filmowej… Ja to uwielbiam. A piszę o tym specjalnie – dlatego że – rzecz jasna – po tak doskonałym debiucie krytyka zacierała rąsie w pożądliwym oczekiwaniu na dzieło numer dwa. Robiłam to i ja więc śmiało mogę rzec, iż tego, jak genialny będzie „Wstyd” (2011) z  p o w a l a j ą c  o  wybitną kreacją aktorską Fassbendera i wspaniałą Carey Mulligan – jednak się nie spodziewano…

Ten film jeb*** emocjonalnie ludzi go oglądających (bez względu na płeć, etc.) tak bardzo, że rozmawia się o nim do tej pory i do tej pory przytacza jako swego rodzaju „kinowy benchmark” w dyskusjach o kryzysie męskości i dramatycznych reperkusjach realizacji pewnego modelu mężczyzny jako człowieka sukcesu w XXI wieku. Jak już kiedyś pisałam – pamięć mam słoniową, więc pamiętam dobrze, iż fakt, że w jego przypadku bardzo wiele nominacji do najbardziej prestiżowych nagród filmowych (Bafta, Złote Globy, Europejska Nagroda Filmowa), które nie zamieniły się w ani jedną statuetkę – dokur*** kinomanów do imentu. Mnie także.  

Trzeba było dopiero powstałego ledwie dwa lata po „Wstydzie”  – „Zniewolonego.12 years a slave” (2013)  by gremia rozdawnicze wpadły w zachwyt. Wyniki: trzy Oscary, dwie nagrody Bafta oraz ogółem ponad 300 nominacji do najważniejszych nagród filmowych na świecie… 

Minęło kilka lat i w 2018 powstał film Wdowy, który w tej recenzji „biorę na warsztat”. Tym razem, jednak, okazało się, że w opinii bardzo wpływowych krytyków filmowych obraz McQueen’a jest „mocno rozczarowujący”. Z perspektywy tych pięciu lat jakie minęły od czasu jego powstania do dziś, a jednocześnie mając na uwadze fakt, że w tym samym 2018 roku promowany był jak cholera i wciskany widzom każdym możliwym kanałem komunikacji bardzo i to bez cudzysłowu rozczarowujący filmik pt. „Ocean’s Eight” (tak po nazwiskach – w kategorii „top of mind” to jedyne co miał „lepsze” od dzieła McQueena) w gatunku, który jest niezwykle popularny, a który w USA nazywają „Heist movie” (heist: napad, skok na kasę) zadałam sobie pytanie: WHY? 😜  

Mam pewną tezę, która jak sądzę nie spodobałaby się twórcom kuponów odcinanych od sławy ikonicznego „Ocean’s Eleven”. Jest to film „papierowy” od A do Z. Wspaniałe aktorki, które w nim grają  – grać nie mają czego i już na poziomie trailera – śmierdziało od tego filmu czymś, czego nienawidzę, bo nic nie doprowadza mnie w kinie do większej rozpaczy niż oglądanie np. takiej Cate Blanchett, która wypowiada kwestię, a ja ziewam i dłubię w nosie z nudów. Zgroza…

A jaka jest teza? Ano taka, że wielkie wytwórnie producenckie w Ameryce dalej pełne są facetów na najwyższych stołkach, którzy (nihil novi) sukcesy w branży w jakiej pracują mierzą jedynie w excelu i to najchętniej tym, który dotyczy ich apanaży. Kasa, kasa, kasa i zwrot kasy. Tę, jak wiadomo lubią wszyscy – nawet gwiazdy, które mają jej pełno 🤷‍♀️

No i tak powstał pomysł na film „Ocean’s Eight”. Prosty – jak konstrukcja cepa. Zamiast facetów – kobiety. I zamiast wielbionych gwiazd kina płci męskiej – ich „odpowiedniki” – tyle że z waginą. I to z klucza – dla każdego coś miłego. Starsze, młodsze, uchodzące za „ślicznotki” oraz kultowe,  wybitne i niszowe… No, ale przede wszystkim, tak powszechnie znane nazwiska, że jak się je umieści na jednym plakacie – to się widzowi od samego ich natłoku zakręci w głowie tak bardzo, że wyda kasę na bilet do kina…

Tymczasem – i tu przechodzę do recenzji filmu Wdowy – za trzykrotnie mniejsze pieniądze Steve McQueen zrealizował w tym samym roku film również poświęcony skokowi na kasę, którego dokonały kobiety – tyle że o znacznie mniej atrakcyjnym tytule. Bo kto kocha i pragnie oglądać „kobiety – wdowy” – oto jest pytanie! 😎 Z obsadą o znacznie mniej spektakularnych nazwiskach (top of mind) ALE za to (żelazna zasada – to co jest po <ale>  i co z tego wynika – jest znacznie ważniejsze od tego co je poprzedza i sprawdza się w każdej, ale to w każdej dziedzinie życia – podkreślam. I jest to najmądrzejsze „prawidło” dotyczące funkcjonowania ludzi  – jakie wyniosłam ze studiów na wydziale psychologii UW) 😜 we współpracy scenopisarskiej z samą Gillian Flynn! Przypomnę zatem szybko, że Flynn to pisarka oraz scenarzystka, która od zawsze skupiona jest na przedstawianiu żmudnego procesu emancypacji kobiet, który dokonuje się z trudem i w bólach – zmagając z wielowarstwową matnią patriarchalnej kultury. Kobiet, które w życiu grzęzną jakże często głównie dlatego, że nie umieją emocjonalnie uwolnić się od toksycznych związków (nie tylko) z mężczyznami, a przede wszystkim dlatego, że wychowano je w kulturze posłusznej mężczyznom. W której rządzą mężczyźni, wyznaczając kobietom „podług uznania” miejsce wszędzie tam gdzie sięga ich władza – łącznie z rozwojem zawodowym, sypialnią, kontem i opieką nad dziećmi. Flynn jest autorką „Zaginionej dziewczyny” i „Ostrych przedmiotów”. Nic dziwnego, że ambitni reżyserzy ubóstwiają jej prozę ekranizować. Jest tak „mięsista”, że aż się o to prosi! 

W scenariuszu Wdów McQueen’owi i Flynn udało się świetnie ująć – w pobocznych wątkach – kontekst społeczny dla opowieści o skoku na kasę. Jest tu sporo doskonałych, esencjonalnych scen, które oddają to, co (poniekąd) tworzy w obrazach tego reżysera ich intelektualną podbudowę. A jest nią zawsze krytyka: społeczna, systemów politycznych i opresji kultury w jakiej osadzona jest narracja. Mamy więc we Wdowach zaszyty także wątek skorumpowanych i niekompetentnych ludzi u politycznej władzy, którzy są w stanie dla jej podtrzymania posunąć się do najbardziej ohydnych czynów;  gangsterskie porachunki; zgniliznę i zepsucie moralne jakie powodują wielkie pieniądze.  Napięcia rasowe i klasowe.  A przede wszystkim mamy rozbudowany wątek szeroko rozumianej kultury, w której kobiety stanowią „ozdobne kwiatuszki” dla swoich mężczyzn. Kobiety – kwiatuszki zaś mają to do siebie, że owszem, niekiedy są adorowane, ale nie są szanowane i traktowane równoprawnie. I którym to kobietom do pewnego czasu wydaje się, że taka ich rola, choć nie zawsze idealna, ale jednak – jest ok…

Dzięki takiemu podejściu do tematu – Wdowy McQueen’a nie gubiąc konwencji gatunkowej przynależnej obrazom typu „heist movie” – budują klimat mroczny, niepokojący, a przede wszystkim uber realistyczny i wiarygodny dla opowieści o kobietach, które zaplanowały skok na kasę. Co więcej, brytyjskiemu reżyserowi udało się na długo przed tym, zanim dyskurs o tzw. siostrzeństwie (wcześniej siedzący głównie w niszach akademickich) wyszedł z filmowego cienia i stał się bardziej mainstreamowy – opowiedzieć o istotności wsparcia udzielanego kobietom przez kobiety. I o tym jak bardzo ważny to budulec dla naszego poczucia autonomii, podmiotowości, mocy i sprawczości. Finalnie prowadząc do zyskania nowych kompetencji – umiejętności samostanowienia! Dopiero dziś mówi się w końcu głośno o tym, jak wiele kobiety mogą uzyskać dzięki współpracy, w której wykorzystując swoje indywidualne atuty, zamiast rywalizować o „męskie spojrzenie” – dla dobra sprawy, wespół – zespół osiągają zazwyczaj spektakularne wyniki. Wciąż jednak dzieje się tak (poniekąd) głównie w odpowiedzi na to, że świat opresyjnego patriarchatu nie traktuje ich jako równorzędnych graczy i partnerki…

*   *   *

Tytułowymi bohaterkami obrazu Wdowy są cztery kobiety, każda z nich reprezentuje inny typ kobiecości, pochodzenie i status społeczny, wiek, a nawet zdolności. Każda ma inne walory. Gdyby nie nieprzewidziany splot niefortunnych wydarzeń – nigdy by się nie poznały. Film zaczyna się sceną nieudanego napadu, podczas którego policja zabija ich mężów. Jak się szybko okaże – przywódca złodziejskiej szajki – niejaki Harry Rawlings (Liam Neeson) – mąż Veroniki (doskonała Viola Davis) wraz z kumplami: Florkiem (Jon Bernthal) – mężem Alice (cudowna Elisabeth Debicki) oraz Carlosem (Manuel Garcia – Rulfo) – mężem Lindy (Michelle Rodriguez) ukradł bardzo grube pieniądze bardzo niebezpiecznym ludziom. Dla tytułowych wdów zatem – nie oznacza ten fakt jedynie tego, co dotyczy wszystkich wdów na świecie: żałoby, poczucie straty, a w skrócie – krachu dotychczasowego życia i konieczności stanięcia przed całkiem nową i nieznaną rzeczywistością. Oznacza konieczność wybrnięcia z sytuacji, w której również ich życie może być wkrótce w niebezpieczeństwie. Veronica – wdowa po Henrym Rawlingsie – która jak się okaże ma z nich wszystkich teoretycznie najwięcej do stracenia – zdecyduje się zatem na odnalezienie pozostałych wdów właśnie po to by zaproponować im pewien układ – jakim będzie skok na kasę. Szczegółów – rzecz jasna nie zdradzę. Jak i nie powiem nic o dwóch jeszcze innych kobietach – dość ważnych dla tej sensacyjnej układanki – kreowanych przez Carrie Coon oraz Cynthie Erivo…Musicie się dowiedzieć sami. A jest czego. 😎

*   *   *

To, co z mojego punktu widzenia jest we Wdowach najbardziej ciekawe i frapujące – to fakt, że obraz ten wyprzedził mainstreamowy dyskurs społeczny na temat kobiecej solidarności (chapeau bas po raz kolejny!). I na dodatek, co podkreślę jeszcze raz: „damski skok na kasę” stanowi w nim jedynie ramę do obrazu jaki maluje McQueen – a nie jego sedno. Bo opowiada o kobietach, które nigdy tego nie robiły, które w zasadzie nawet nie wiedziały, że ich mężowie zajmują się okradanie innych ludzi i które zatem musiały odnaleźć się w świecie, w którym – patrząc na to racjonalnie – szans na wygraną nie miały… 

Wdowy to daleki od wielkości, ale jednak – reasumując – więcej niż bardzo dobry scenopisarski mariaż pomiędzy wizją mężczyzny – reżysera, refleksyjnego i znanego z upodobania do zagłębiania się w detale i niuanse mroków ludzkiej psychiki, uchodzącego bardziej za artystę niż rzemieślnika – wyrobnika, a na pewno przedstawiciela kina autorskiego i artystycznego (zarówno „Głód” jak i „Wstyd” to filmy, do których współtworzył scenariusze) z popularną  pisarką mainstreamową, jawnie określającą się jako feministka, autorką bestsellerów, przetłumaczonych na 40 języków, która znana jest z tego, że nie „lukruje” świata kobiet i nie przedstawia płci pięknej jako „pięknej”. Jej zdaniem, bowiem, zakłamuje to jedynie prawdziwy obraz kobiecości w jej wielu wydaniach i oddala od sedna idei feministycznej walki o przerwanie ciągłości „dziedziczenia patriarchalnej mentalności matek” przez kobiety chowane w stereotypach płciowych i społecznych. Proza Flynn jest przez wiernych jej czytelników uwielbiana także dlatego, że pisarka słynie z narracji pełnej mistrzowsko poprowadzonych zwrotów akcji, i umiejętności budowania fabuł dynamicznych i stale zmiennych. 

Podsumowując: w mojej subiektywnej opinii Wdowy to film, któremu udało się nad wyraz zgrabnie połączyć „wodę z ogniem”. Dzięki temu co każde ze scenarzystów wniosło do fabuły oraz warsztatowej perfekcji McQueena jako reżysera – otrzymujemy film z gatunku „heist movie”, który nie ma nic wspólnego z dziesiątkami stereotypowo potraktowanych wcześniej w kinie rozwiązań narracyjnych dla historii o skoku na kasę. Języczek u wagi we Wdowach znajduje się nie w detalach przygotowywania skoku lecz w kontekście społecznym, w psychologii postaci, w osobistych motywach, a przede wszystkim w spojrzeniu na kobiety – wdowy – okiem nie tyle nowym – co w kinie mainstreamowym – wciąż niepopularnym, niewygodnym i traktowanym po macoszemu z racji na to, że burzy stereotypy. I rzuca snop światła na te zaciemnione obszary, w które inni nie chcą patrzeć lub patrzą z niechęcią. Bo przecież – przyznajcie to sami – w patriarchalnej kulturze – wdowa to kobieta, której życie „się skończyło” na większości najważniejszych wymiarów. 

McQueen odwraca tę perspektywę do góry nogami – pokazując nam, że potrafi być zgoła inaczej. Wdowieństwo może być początkiem – a nie końcem; otwarciem – a nie zamknięciem i może prowadzić do zyskania siły i poczucia ważności miast jej utraty…

W sednie Wdów – tytułowe wdowy zatem to opowieść o kobietach, które nie tyle „skaczą na kasę” – ale na wolność osobistą. Skok na kasę to dla nich skok nie tyle do nowego lepszego – finansowo świata, ale skok na wyższy szczebel podmiotowości, poczucia sprawczości, siły, mocy i rozwoju osobistego! (Alleluja!) I przyznaję, że to właśnie spowodowało, że postanowiłam o filmie, który w polskich kinach „chodził” bez wielkich sukcesów pięć lat temu, a recenzenci (głównie płci męskiej) pastwili się nad nim z lubością, zarzucając McQueen’owi wtórność tematu, gatunkową nieporadność  i rozczarowujące zaniżanie „artystycznych lotów” – napisać. 

Ps. Nie ma niestety w moim programie do edycji tekstów emoji „gest Kozakiewicza” – a szkoda. Byłby idealny dla tej recenzji. 😎

 

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART

Skomentuj