22
cze
2023
29

WINNY CZY NIEWINNY

WINNY CZY NIEWINNY (L’Innocent) Reż. Louis Garrel, Scen. Louis Garrel, Tanguy Viel, Naïla Guiguet, Obsada: Louis Garrel, Roschdy Zem, Noémie Merlant, Anouk Grinberg, Jean-Claude Pautot, Francja, 2022

Urokliwa, miejscami histerycznie wręcz zabawna, a przede wszystkim nietuzinkowa narracyjnie komedia romantyczna to we współczesnym kinie rzadka rzadkość! WINNY CZY NIEWINNY zdobył moje serce nie tylko pomysłem na nagrodzony Cezarem scenariusz oryginalny, ale także doborową obsadą i doskonałą grą aktorską.

Przypuszczam, że podobnie jak większość polskich kinofilów z nazwiskiem Louis Garrel zetknęłam się po raz pierwszy przy okazji „Marzycieli” Bernardo Bertolucciego. Dziś, ze zdumieniem zdałam sobie sprawę z tego, że ten w zasadzie wieńczący karierę Mistrza obraz miał swoją premierę równo 20 lat temu. Od tamtej pory – obdarzony wielkim sex-appeal’em, charyzmatyczny i młody aktor, jakim był Garrel wtedy – nie tylko zbliżył się do czterdziestki, ale zrobił karierę – filmowca… Szacunek!

Louis Garrel pochodzi z rodziny związanej z X muzą od trzech pokoleń. Wielce uznanym aktorem był jego dziadek Maurice, ojciec zaś jest reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym, który czasami także „aktorzy”.  

Kiedy zaczęłam na potrzeby tego tekstu czytać o reżyserze i scenarzyście filmu Winny czy niewinny, którego doskonale kojarzę z kilku conajmniej cenionych przeze mnie filmów, a których recenzje możecie znaleźć na blogu: „Małe kobietki”, „DNA”; „Oficer i szpieg” – zdałam sobie sprawę również i z tego, że kinematografia francuska do tej pory lubiła obsadzać Louisa Garrela w roli postaci absolutnie ikonicznych dla swojej tożsamości kulturowej. 

Garrel zagrał do tej pory trzech bohaterów, którzy wpisali się na zawsze w historię tego kraju: Alfreda Dreyfusa, Yves Saint Laurent’a oraz Jean-Luc Godarda. Niezwykle rzadko zdarza się aby jeden aktor jeszcze przed czterdziestką miał szanse kreować aż tyle legend i postaci większych niż życie, ikonicznych wręcz. A przy tym w każdej z ról wypadając co najmniej bardzo dobrze. 

Jak wiecie – mam sporą słabość do uzdolnionych aktorów i aktorek, a do przystojnych, uzdolnionych aktorów – największą 😉. Ale żarty na bok. Bo w końcu mówimy o filmie – dopiero trzecim, który Louis Garrel wyreżyserował, a uhonorowanym aż 9 nominacjami do nagrody Cezara. Winny czy niewinny zgarnął z tej puli dwie statuetki – dla Garrela za najlepszy scenariusz oryginalny i dla absolutnie prześwietnej, uber zdolnej, jednej z moich najulubieńszych francuskich aktorek młodego pokolenia – Noémie Merlant. W dodatku mówimy o kinie gatunkowym. Winny czy niewinny to bowiem w swoim sednie klasyka gatunku zwanego komedią romantyczną. W tym przypadku jednakże podszyta dodatkowo parodią kina sensacyjnego, z aspiracjami do zahaczenia jeszcze o kwestie z rejestrów, jakich używają najczęściej dramaty psychologiczne i kino obyczajowe. Brzmi to jak dość karkołomne zadanie dla kogoś kto reżyserowaniem filmów i pisaniem scenariuszy do nich nie zajmuje się z pozycji „starego wyjadacza”😜…

*    *    *

Abel (Louis Garrel) do tej pory w miłości szczęścia nie miał. A nawet można śmiało powiedzieć, że miał strasznego pecha… Od czasu, kiedy w jego życiu wydarzyła się pewna tragedia – w zasadzie zamknął się w sobie. Pracuje jako „oprowadzacz” wycieczek po miejskim oceanarium. Kiedy go poznajemy – jego życie codzienne składa się z tych samych, rutynowych czynności, sporadycznych, czysto przyjacielskich spotkań z żywiołową koleżanką z pracy o imieniu Clémence (w tej roli cudowna Noémie Merlant) i wiecznych utarczek z ukochaną matką. Z nią Abla łączą relacje wypisz – wymaluj te z gatunku „love-hate relationship”… 

Sylvie (Anouk Grinberg), która Abla wychowywała sama – kocha swojego syna bardzo, ale jeszcze bardziej kocha przekonanie, że do szczęścia w życiu potrzebny jest jej stały i oddany partner. Dla miłości – Sylvie jest skłonna uczynić wiele, a nawet bardzo wiele. Bo miłość – jak twierdzi – nie zna granic. Nie dowiemy się ile razy próbowała „miłość swojego życia” znaleźć, po tym jak ojciec Abla odpłynął w siną dal, ale możemy się domyślać z jej rozmów z synem – że wiele. Teraz jej ukochany jedynak jest dorosłym facetem ze sporymi problemami natury psychologicznej, który żyje samodzielnie „w swojej bańce”, ona zaś kobietą, która po raz n-ty próbuje sobie ułożyć życie miłosne. Kiedy zakochuje się w niejakim Michelu (Roschdy Zem), drobnym kryminaliście, który wkrótce ma wyjść z więzienia – Abel uznaje, że to jednak za dużo. Tym bardziej, że Sylvie ma wobec Michela poważne plany: chce za niego wyjść za mąż. 

Abel jest przekonany, że Michel prędzej czy później, po powrocie na wolność – wróci do starych nawyków i że związek jego matki z facetem z kryminalnym rekordem pogrąży nie tylko ją, ale też i jego. Ale Sylvie jest uparta. Michel ma się zmienić, kocha ją, ona jego. Obiecał jej zerwać z przeszłością i wspaniałe życie, w którym razem otworzą „nowy rozdział”. Abel więc obmyśla plan, który ma sprawić, że Sylvie pozna gorzką prawdę o swoim wybranku. Z pomocą Clémence rozpoczyna śledztwo mające na celu przyłapanie mężczyzny na gorącym uczynku, a tym samym zdyskredytowanie go w oczach Sylvie. Jak się jednak okaże, Michel nie będzie takim facetem jakim go sobie wyobrażał Abel. A próba zdyskredytowania wybranka matki – doprowadzi do serii wypadków i wydarzeń, które otworzą mu oczy na to, czemu – on sam, uparcie nie chciał się do tej pory przyglądać. Skonfrontują z jego własnymi przekonaniami na temat uczuć i wyznawanej przez jego matkę idei, że „miłość nie zna granic” i postawią przed wyborami – z jego perspektywy – zaiste – granicznymi. 

*   *   *

Zarys fabuły przedstawiony – pora przejść do konkluzji.

Hurra! – Louis’owi Garrel’owi się udało. Winny czy niewinny to rzecz, którą ogląda się z dużą przyjemnością i choć czasami humor zawarty w tej komedii ociera się o pastisz czy parodię z pogranicza głupkowatości – nie przekracza nigdy cienkiej czerwonej linii, poza którą leży ląd zwany głupotą. Obraz ten posiada więcej niż bardzo sprawnie napisaną, nietuzinkową historię – która wciąga. Ma dobre, esencjonalne dialogi (a niektóre wręcz – wyborne!), i sprawnie zbudowany klimat. Choć Winny czy niewinny czerpie ze wszystkich dostępnych klisz stosowanych do tej pory w kinie gatunkowym garściami – nigdy jednak nie są prostacko stosowane jako zwykłe „copy-paste”. 

Winny czy niewinny autentycznie tchnie świeżością spojrzenia reżysera i scenarzysty w jednym na to wszystko „co już w kinie było po stokroć”, tryska groteskowym humorem i sarkazmem, a nawet ironią na temat uniwersalny jak świat, który zamyka się w stwierdzeniu, że „człowiek w imię miłości zdolny jest poświęcić wiele”. I przedstawia to psychologiczne prawidło w odsłonie, która u widza wywołuje uśmiech na twarzy i poczucie, że obejrzał coś, co przyniosło mu sporo przyjemności i to jakże ważne w dzisiejszych czasach – miłe poczucie odprężenia. Jak dla mnie – taki wynik w kinie zawsze na propsie! 😁

 

 

*** Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu WINNY CZY NIEWINNY na rynku polskim: Aurora Films

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART

Skomentuj